Pogoda była zmienna
i adekwatna do nastroju Gabrysi. Kiedy wchodziliśmy do sklepu z wykwintnymi
słodyczami - aby dokonać jakiegoś odpowiedniego i wyjątkowego słodkiego dodatku
do urodzinowego prezentu dla ciotecznego dziadka Gustawa – to świeciło słońce i
było jak na koniec lutego, w miarę ciepło. Wiał wprawdzie ostry porywisty
wiatr, który nasilał dodatkowo odczuwalność arktycznego chłodu, ale promienie
słoneczne już dość mocno ogrzewały te miejsca w które trafiały. Jednak kiedy po
dokonaniu zakupów wszystkich produktów firmy Dr Gerard: ciastka Pryncytorcik, biszkopty
Pasja wiśniowa, ciastka wielozbożowe Dr Gerard Deli Grano w wersji z
kalafiorem lub z burakiem, ciastka Kremówka Dekorowana Śmietankowo – Morelowa i
draże – dokonanych w sklepie „Wykwintne Smakołyki”, sytuacja pogodowa stała się
całkowicie odmienna, jak jeszcze niespełna godzinę temu przed wejściem do tego
sklepu. Wszystkie chodniki, place, ulice, trawniki, dachy, drzewa i krzewy,
zostały pokryte kilkucentymetrową warstwą białego puchu. Ludzie wchodzący do
środka otrzepywali okrycia i buty z mokrej ciapy. A ci którzy wychodzili na
zewnątrz, wzdychali z podziwem. Jakieś małe dziecko, które chyba dopiero
zaczynało mówić ludzkim głosem, pytało swoją mamusię – „a co to jest?” Mamusia
z uśmiechem tłumaczyła swojemu dziecku, że tak właśnie wygląda śnieg. Dziecko
zadawało jeszcze jakieś kolejne pytania, ale z Gabrysią pospiesznie podążyliśmy
w kierunku samochodu – na parking. Zmokliśmy trochę zanim doszliśmy, bo białe
ogromne płatki które leciały z nieba, były mokre i ciężkie. W dodatku zimno
dawało się nam obojgu we znaki i coraz bardziej odczuwaliśmy chęć napicia się
gorącej kawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz