Witam.
Kolejny listopadowy dzień. Rano zaświeciło słońce, lecz już po południu zaczął padać
deszcz. Dobrze, że zdążyłam zrobić zakupy. Wpadałam do sklepu, nawkładałam
słodycze firmy ,,Dr Gerard” do koszyka, jeszcze mleko i mięso. I do domu. Do ciepłego
domku. Zrobiłam sobie kawę i rozpakowałam paczkę ciastek Krakersy faces ,,Dr
Gerard”. Zastanawiałam się czym mam się zająć by nie zwariować. Przez chwilę siedziałam i
jadłam tylko ciastka Krakersy faces. Po chwili postanowiłam zajrzeć do moich
skarbów, które zbierałam latami. Chodzi głownie o biżuterię i takie tam rzeczy.
Nazbierało się tego pełne szuflady i szkatułki. Korali mam tonę, a chodzę w
jednym srebrnym łańcuszku. No i zaczęło się układacie, przekładanie, oglądanie.
Chrupiąc ciastka Krakersy faces ,,Dr Gerard”. Nazbierałam tego złomu kilka
kilogramów. Byłam zdecydowana na wyrzuceniu jak najwięcej. I tak też zrobiłam.
Zostawiłam sobie tylko wartościowe rzeczy. A kilogramy zwykłych koralików
zapakowałam do wielkiego pudła. Zastanawiałam się przez chwilę, czy czasem nie
zanieść je do piwnicy, aż w końcu wstałam i poszłam od razu do śmietnika.
Wiedziałam, że jak zaniosę je do piwnicy to tam znów będą leżąc latami. Nie
łatwo było się rozstać z rzeczami, które zbierane są latami. Zawsze przychodzi
taka myśl, a może jeszcze się to przyda. I znów chowa się to do szuflady i leży
to latami. Ja postanowiłam od razu wszystko wyrzucać. I to był dobry pomysł,
tak jak dobrym było pomysłem kupienie kilku paczek słodyczy ,,Dr Gerard”.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz