poniedziałek, 30 maja 2022

A to pech...

„Zaraz wracam” – widniał napis na tabliczce, zawieszonej na drzwiach wejściowych sklepu „Za rogiem”. Złapałem za uchwyt i szarpnąłem mocno, aby sprawdzić czy rzeczywiście sklep zamknięty, bo 1 kwietnia – w prima aprilis – wszystko przecież jest możliwe. Wrota jednak nie puściły ani trochę. „No to już zrobiliśmy zakupy – aż pełne wory napchane!” – Ironizowała Grażyna. Na domiar złego, zaczęła padać mżawka a ciemna chmura zbliżała się w zastraszająco szybkim tempie – i można było spodziewać się z niej różnorakiego rodzaju opadów. Do kolejnego sklepu mieliśmy odległość około 500 metrów, ale Grażynie za bardzo nie chciało się iść. Wracać przed blok na parking, aby wsiąść w samochód i pojechać do tego sklepu, nie było najmniejszego sensu, bo do parkingu jest 300 metrów – to tych 200 metrów więcej przeszlibyśmy szybciej, jak snując się autem w korkach. W końcu Grażyna zgodziła się ze mną. Założyliśmy kaptury na głowy i ruszyliśmy szybkim marszem. W chwilę później byliśmy już u celu. Dobrze że poszliśmy na piechotę, bo cały parking przed sklepem był zapchany. Tym razem nie mieliśmy nieprzyjemnej pierwszo kwietniowej niespodzianki i sklep przywitał nas, oferując pełen asortyment. Z ogromną przyjemnością zrobiliśmy zakupy w tym sklepie. Szeroki wybór dobrej jakości towarów, w pełni zaspokoił nasze potrzeby. Kupiliśmy i wafelki „pryncypałki” i draże – firmy Dr Gerard. I pozostałe składniki do wykonania bloku czekoladowego również kupiliśmy. A na drogę powrotną do domu, kupiliśmy sobie Rogaliki pudrowane. A kiedy wyszliśmy ze sklepu, to pogoda zmieniła się diametralnie, gdyż zaświeciło słońce. To był dla nas obojga znak, że druga część dnia będzie dla nas znacznie lepsza!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz