poniedziałek, 30 maja 2022
Pan Włodzio - to nie przypadek
Dobrze że mamy tuż za rogiem, mały podręczny osiedlowy sklepik, to często służy jako „pogotowie zakupowe” – w razie potrzeby. Tym razem też postanowiłem posłużyć się tym sklepikiem i ruszyłem w jego kierunku. Przed wyjściem z klatki spotkałem pana Włodka z parteru, przemarzniętego i przemokniętego, któremu szczęka drżała z zimna jak ze mną rozmawiał. Pan Włodek przestrzegł mnie, abym ubrał się ciepło, gdyż pogoda jest iście prima aprilisowa i arktyczny ziąb z dużą wilgotnością przenika aż do szpiku kości. Zapytałem go tylko jeszcze o to, czy był w sklepiku za rogiem – odpowiedział że był i sklepik jest otwarty. Z torby z zakupami wyciągnął swoje ulubione smakołyki i poczęstował mnie nimi. Początkowo stawiałem opór, bo nie chciałem nadwyrężać serdeczności pana Włodzimierza, ale kiedy zaczął usilnie nalegać, to postanowiłem skorzystać z okazji i poczęstowałem się nimi. Poczułem w swoich ustach niezwykle miły smak. To były jakieś małe kulki, które swoim smakiem działały na zmysły. Natychmiast stwierdziłem, że nadawałyby się one jako składnik do tego co chciałbym stworzyć – czyli do słodkiego bloku. Poprosiłem abym mógł się przyjrzeć, co to jest za produkt. I ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że są to draże, produkowane przez firmę Dr Gerard – czyli ta sama firma, które robi znakomite rogaliki pudrowane, którymi poczęstowała mnie Grażyna, po tym, jak złożyłem jej życzenia imieninowe. Podziękowałem panu Włodkowi i pożegnałem się, kierując się w stronę sklepiku. Pan Włodzimierz chciał mi jeszcze coś powiedzieć, ale byłem już na zewnątrz i nie zrozumiałem tego co do mnie mówił, gdyż głośno gwiżdżący kos nie pozwolił na to abym zrozumiał…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz