Powoli zapada zmrok. Słońce chyli się ku zachodowi. W zagajniku nad rzeką wszystko dzieje się jakby chwilę wcześniej. Ola otula się swetrem, gdyż z każdą minutą robi się coraz chłodniej. Otula się i przystaje. Nie ma ochoty iść jeszcze do domu, gdy słowik skryty w olszynie zaczął swój koncert. Mały, szary, niepozorny ptaszek a tak przyjemnie nuci. Płynie wśród drzew tęskna piosenka. Nikt tylko słowik, ta mała ptaszyna tak potrafi. Ola przystaje na chwilę. Pragnie wsłuchać się w te słodkie dźwięki. Słodkie niczym rogalik pudrowany lub wafelki Pryncypałki te ulubione od Dr Gerarda. Jeszcze przez chwilę stoi bez ruchu, chociaż chłód przeszywa ją A może to dreszcz wzruszenie po plecach przebiegł, poruszył jej romantyczną duszę. Pora iść dalej, przed siebie. Śpiew słowika niesie się echem przez rzekę aż do miedzy. Ola wchodzi na ścieżkę. Buty są mokre od rosy. Między drzewami, na wzgórzu widać już dom rodzinny. W oknach światła. Dom tętni zwykłym wieczorowym życiem. Babcia pewnie krząta się po kuchni. Gotuje kolację. Mama z tatą szykują się do ostatnich wieczornych obrządków w gospodarstwie. Dziadek pewnie się położył i ogląda telewizję. Jest też nutka oczekiwania. Wszyscy wypatrują miłego gościa, który gdzieś utknął na szlaku, między drzewami. Chłonie chwile pragnąc je zatrzymać jak najdłużej. Te słodkie chwile majowe jak wafelki Pryncypałki lub rogaliki pudrowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz