wtorek, 12 lipca 2022

Mimo wszystko udany urlop.

 




Jak już pisałem we wcześniejszym poście, urlop w tym roku nad morzem bałtyckim był bardzo udany i to nie tylko ze względu na pogodę, która wyśmienicie dopisała, ale taż na towarzystwo, z którym miałem przyjemność spędzić tegoroczny urlop.

Te 10 dni minęło bardzo szybko i trzeba było ruszać w drogę powrotną do domu.

W tym roku postanowiliśmy wracać koleją. Dotychczas wracaliśmy autobusem i coś nas podkosiło by spróbować podróży pociągiem.

Już na samym pociotku nastąpił mały zgrzyt, bo okazało się, że wagon, który miał mieć przedziały okazał się bez przedziałów.

W takiej sytuacji powinna być informacja ogłoszona przez megafony, że taka zaistniała sytuacja lub konduktor uprzejmie powinien informować podróżnych przed wejściem do wagonu. Oczywiście nic z tego, poco miałaby być taka uprzejmość. Podróżni, którzy nie mogli znaleźć swojego numeru siedzenia zdenerwowani ruszyli do kierownika pociągu. Wtedy okazało się, że dzień wcześniej mieli awarię i został dołączony inny wagon. W tej sytuacji nie obowiązują numery, tylko każdy ma siadać gdzie jest wolne miejsce. Tak to na początek było małe zamieszanie, które można by ło uniknąć gdyby podstawili wagon też z przedziałami lub gdyby w tym wagonie konduktor informował przy wsiadaniu każdego podróżnego. Przecież każdy by zrozumiał, bo awarie się zdarzają, ale choćby taka mała informacja po prosu z grzeczności należała się podróżnym.

Tak sytuacja zaistniała na trasie Kołobrzeg -Kraków.

Dobrze, że prócz kanapek, które zabraliśmy ze sobą, dodatkowo zapakowałem do plecaka słodkie przekąski Dr Gerarda. Jak się okazało, to ten pociąg już na trzeciej stacji ruszył z 30 minutowym opóźnieniem. Tym razem to awaria szczęk hamulcowych była powodem opóźnionego odjazdu.

Mieliśmy nadzieję, że te 30 minut to nadrobi, ale nic z tego. Na każdej stacji to okazywało się, że opóźnienie się powiększa a nie maleje.

W Poznaniu na stacji staliśmy ponad 45 minut, to chyba w nagrodę by obejrzeć sobie dokładnie peron.

Dzięki temu, że mieliśmy dobry humor i smaczne słodycze Dr Gerarda, to jakoś sobie umilaliśmy tą ciągnącą się podróż.

Na pierwszy ogień zniknęły Markizy Mafijne Lemon dr Gerard, a gdy się skończyły to wśród podróżnych zaczepliwy krążyć Pryncypałki w polewie czekoladowej.

Nim dotarliśmy do celu podróży z opóźnieniem 125 min. tak 2 godziny i pięć minut mieliśmy spóźnienia to wszystkie zapasy słodyczy Dr Gerarda zostały wyjedzone.

Pomimo tej ciężkiej drogi powrotnej, to i tak będę miło wspominał tegoroczny urlop. Jedynie na przyszłość to zastanowię się czy korzystać z usług PKP.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz