Jesienny poranek otulił parkowy drzewostan szarą, gęstą mgłą. Dywany z listowia utraciły swą złotą barwę przybierając brunatny odcień. W powietrzu unosi się zapach wilgoci. Marta przemierza senny krajobraz, przebiega parkowe alejki. Już jest na skraju. Mija ostatni szpaler drzew i krzewów. Marta wypada na główną arterię miasta. Na ulicy gwar. W pobliżu znajduje się szkoła. Dziewczyna odczuwa ogólny pośpiech. Zbliża się godzina ósma. Czas na pierwszą lekcję. Ostatni spóźnialscy uczniowie śpieszą do jej bram. Marta wspomina lata szkolne. Na plecach czuje ciężar plecaka taki rzeczywisty jakby te dni wróciły do niej na tę chwilę. W plecaku pachnące nowością zeszyty, nie zapisane, czyste. Książki – tyle wiedzy przez rok szkolny do odkrycia. W osobnej kieszeni słone krakersy i ciastka Mafijne Lemon Dr Gerarda – najulubieńsze przekąski, pyszne słodycze. Umilą długą przerwę. Dziewczyna pamięta tę ich kruchość i świeży smak doskonale. W końcu mija szkolne mury i wspomnienie staje się coraz mniej wyraźne. Kolejna ulica to inne skojarzenie, mniej odległe, z niedalekiej przeszłości. I wreszcie swojskie klimaty – znajome osiedle – to ukochane miejsce na ziemi. Własny kąt, ciepło, bezpiecznie. I siostra, której obecność sprawia, że nie ma osamotnienia. Jednak za chwilę Ola się wyprowadza. Chce rozpocząć nowe życie. Zabraknie jej obecności, jej rzeczy. Smutno robi się gdy Marta sobie o tym pomyśli. Jedno pocieszenie, że będą się odwiedzać i dzwonić do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz