Sobota zapowiadała się spokojnym dniem odpoczynku po ciężkim tygodniu remontu. Rano nawet słonce nie świeciło, więc dobrze się leżało w łózko. Nagle dwoinek u drzwi i trzeba było wstać. Otwieram drzwi, a tu córka z wnuczką i mężem. I tak się zaczęło, tj. zjazd gości -pomyślałem.
Po godzinie znów dzwonek u drzwi. Tym razem to syn z rodzinką.
No cóż, trochę się zmartwiłem, że nie zapowiedziani goście, ale to tak czasem bywa. Skoro tak z zaskoczenia, -to czym chata bogata, tym goście radzi. Tak to zgodnie z tym porzekadłem, uraczyłem ich tym co posiadłem w domu.
Dobrze, że w szafce zawsze mam trochę słodyczy Dr Gerarda, to tak na wszelki wypadek, gdyby odwiedzały mnie wnuki. Tym razem też miałem zapas słodyczy Dr Gerarda -herbatniki Animals, ciastka Mafijne Lemon i słone krakersy. Zaprosiłem do wyremontowanego pokoju, co prawda tylko stół i krzesła były w pokoju, bo meble stare wyrzucone, a na stole wylądowały słodycze i dzbanek z kawą. Trudno, -wiedziałem, ale tym tylko was ugoszczę, bo jestem świeżo po remoncie, a poza-tym to zostałem milo zaskoczony.
Nic się nie martw, rzekła córka. My wszystko mamy ze sobą. To jest nasza taka niespodzianka. Wypijemy kawę i zabieramy się do pracy, a raczej do podgrzania jadła, które przywieźliśmy.
Tak to minęła wesoło i milo sobota w rodzinnej atmosferze. Dobrze, że w szafce mam zawsze mały zpas słodyczy Dr Gerarda, bo chociaż tym ich ugościłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz