Witam.
I kolejny post, o podróżowaniu naszymi kolejami. I najważniejsza rzecz, czyli
mnóstwo słodyczy ,,Dr Gerard”. Koniecznie trzeba je zabierać na każdą podróż, umilają
nasze wyjazdy, i łagodzą nerwy, kiedy coś nie wychodzi. Kilka dni na zawodach zleciały
szybko, i czas było wracać. Na drogę kupiłam ciasteczka szkolne oraz draże ,,Dr
Gerard”. Moi znajomi, też nakupili słodyczy tej firmy, oraz słone przekąski.
Początek podróży fajny, pociąg o czasie, miejscówki nie zdublowane, wszytko
grało. Do Warszawy dojechaliśmy bez większych awarii. Natomiast, w Warszawie
nasz pociąg był opóźniony o godzinę. Czekając zajadaliśmy się drażami, i
dyskutowaliśmy, co jeszcze może nam się przydarzyć. Na drogę oprócz ciastek
,,Dr Gerard”, kupiłam kiełbaski i bułkę. Jakoś nie miałam na nie ochoty,
natomiast pies pewnej pani bardzo. Podchodził do mojego plecaka, i wąchał, i warczał.
Wszyscy pękali ze śmiechu. Pani była oburzona, my natomiast rozbawieni sytuacją.
Pies po prostu miał ochotę na moją kiełbaskę. Kiedy pociąg podjechał, pies
ruszył za mną, ciągnąc panią za sobą. Koledzy, ze śmiechu nie mogli wsiąść do
pociągu, ja zresztą też. Pani nie miała na tyle siły, by psa przyciągnąć do siebie. Jakoś
weszliśmy do pociągu, zapłakani ze śmiechu.
Pies szczekał, Pani krzyczała na niego. Całe szczęście, że z nami nie jechali.
Końcowa podróż upłynęła nam szybko, ciastka szkolne oraz draże ,,Dr Gerard”
poznikały z naszych plecaków, została tylko pachnąca kiełbasa. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz