Kwarantanna i po kwarantannie. Zamieszanie trwało do samego wieczora. Sanepid zadzwonił do nas po godzinie dziewiętnastej. To i tak dobrze, bo do znajomych dzwonili na drugi dzień rano. Okazało się, że klasa jest podzielona między dwoma nauczycielami angielskiego i mój ósmoklasista nie miał kontaktu z zarażoną Panią. Syn pozostaje na samoobserwacji a cała reszta normalnie funkcjonuje. Czyli latamy mu po słodycze „dr Gerard” i inne przysmaki. Córka wróciła do szkoły a żona do pracy. Zabrały wszystkie ciastka Kremówka dekorowana i zostałem bez słodkości. Przeszukałem szafki kuchenne i znalazłem galaretki w proszku, kisiel, budyń, śmietanę, śnieżkę i herbatniki oraz miód. Może znajdę w Internecie przepis na deser z produktów, które mam. Jak zwykle zacząłem od strony „dr Gerard”, znalazłem tam, to, o czym myślałem, Ciasto budyniowe na markizach mafijnych z musem jabłkowym. W moim przypadku markizy zastąpię herbatnikami i będzie dobrze. Nie będę przepisywał całej receptury, zainteresowanych odsyłam do linku. https://drgerard.eu/ciasto-budyniowe-na-markizach-mafijnych-z-musem-jablkowym/ Krzysiek nie będzie mi pomagał, ponieważ ma zdalne lekcje. Czyli siedzi przed kompem i dyskutuje z kumplami. Czasem na pół godziny połączy się z nauczycielem. Wczoraj na e-dziennik dostał kilka tematów do samodzielnego opracowania i listę ćwiczeń do zrobienia. Bardzo poważnie podszedł do zajęć. Cały dzień latał w piżamie i robił wszystko, tylko nie lekcje. Dziewczyny po powrocie do domu nie mogły uwierzyć własnym oczom, gdy częstowałem je ciastem budyniowym. Do wieczora było po placku. Byłem z siebie dumny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz