W naszej rodzinie mieliśmy prymicje księdza. To syn siostry Kasi Mateusz postanowił całe swoje życie poświęcić bogu i ludziom. Chociaż niczym nie wyróżniał się wśród swoich rówieśników. Lubił grać w piłkę, brał udział w zawodach piłkarskich, należał do kółka tanecznego. W jego klasie był niepełnosprawny kolega, z którym się zaprzyjaźnił. Zabierał go na wózku, żeby spotkać się z kolegami. Drogi ich trochę się mijały, ale on często odwiedzał go. Między innymi, to wpłynęło na jego ostateczną decyzje co zrobić ze swoim życiem. Rodzice domyślali się, lecz myśleli, że to tylko słomiany zapał. Jednak wybrał życie kapłańskie. W diecezji tarnowskiej został wyświęcany. Razem z nim było jeszcze 16 osób. Na tą uroczystość pojechali jego rodzice i rodzeństwo. Potem przyjechał do rodzinnej parafii, by pierwszy raz poprowadzić mszę. Następnego dnia była uroczysta msza. Na której podziękował wszystkim. Ta wzruszająca ceremonia trwała ponad dwie godziny. Za nim dojechaliśmy do lokalu, to podjadłam biszkopty produkcji Dr. Gerarda. Zawsze je noszę w torebce, bo często mam problem ze spadkiem cukru. Usiedliśmy koło moich rodziców, którzy byli bardzo dumni z wnuka. Na zakończenie zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z młodziutkim księdzem. To jest wielkie przeżycie dla całej rodziny. Jest u nas taka tradycja, że wyświęcanego księdza na nową parafię odwozi proboszcz z rodzinnej parafii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz