Dziewiątego czerwca obchodzimy dzień przyjaciela. Można zastanowić się kto jest prawdziwym przyjacielem. Mam dużo znajomych i koleżanek lecz mianem przyjaciela mogę wyróżnić dwie osoby, na które zawsze mogę liczyć. Gdy z problemami zdrowotnymi pojechałam do szpitala, to one zainteresowały się trójką moich dzieci i pomogły mężowi w opiece. Wirus mnie męczył przez trzy tygodnie, ale na szczęście pokonałam go. Dzieci opowiadały, że ciocie przynosiły obiad i codziennie opiekowały się nimi na zmianę. Jak mówi przysłowie prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Natomiast poprosiłam inną koleżankę, która mieszka blisko szpitala, aby mi kupiła wodę i parę innych drobiazgów. Niestety zawiodłam się, bo na początku napisała, że nie ma czasu. Później przyznała się o strachu wejścia do szpitala. Po pracy mąż zostawił na portierni reklamówkę z zakupami. Chciałam podziękować moim przyjaciółkom, więc zaprosiłam je na kawę. Następnego dnia pod wieczór wstąpiły koleżanki na ploteczki. Dzieci bardzo się ucieszyły i przez chwilę razem bawili się. Ja zrobiłam kawę i na talerzyk wyłożyłam moje ulubione biszkopty i pryncypałki produkcji Dr. Gerarda. Te słodycze szybko znikały z talerza. Maluchy cichutko podchodziły i podbierały ciasteczka. Potem dziećmi zajął się mąż. My spokojnie mogłyśmy porozmawiać. Podziękowałam im oficjalnie za pomoc w trudnych momentach życia. W ten sposób obchodziliśmy święto przyjaciela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz