Deser „co mi się wymyśli”.
Czasem przychodzi taki dzień, że nic mi się nie chce. Ogarnia mnie zupełne lenistwo. Chodzę z kąta w kąt, próbuję czytać książkę, nie potrafię skupić się na niczym dłużej. Sama nie wiem czego chcę. Przeszukując bezmyślnie kuchenne szafki natrafiłam na niedojedzoną paczkę ciasteczek od Dr Gerarda Christmas Bauble i walającą się galaretkę w proszku. Sprawdziłam w lodówce, że mam jogurt naturalny i trochę owoców. To już coś z czego można wyczarować jakiś deser. Od dawna wiadomo ,że słodycze poprawiają nam nastrój doładowują energie. Tego mi właśnie dziś potrzeba. Bez wysiłku, zaangażowania umysłowego stworzyłam coś takiego:
Na dno naczynia żaroodpornego pokruszyłam wspomniane ciasteczka od Dr Gerarda. Galaretkę rozpuściłam w szklance wody, po przestudzeniu dodałam jogurt naturalny, zmiksowałam trochę owoców ( w tym przypadku były to 2 morele, garść porzeczek i kilka truskawek). Tak naprawdę może być co wam się wymyśli. Łączymy wszystko mieszając. Wstawiamy do lodówki . Gęstniejącą masę wylewamy na pokruszone ciasteczka Ponownie wkładamy do lodówki na 2 godziny..Prosty, smaczny deser z łyżeczką dżemu na wierzchu do dekoracji zniknął od razu po wyjęciu z lodówki. Możemy ładnie wszystko umieścić w szklanych pucharkach lub warstwowo w tortownicy, ja miałam lenia i ten sposób był dla mnie najprostszy. Oczywiście sami wymyślcie co was zainspiruje podczas przeglądania kuchennych szafek. Dodawajcie, łączcie co wam się spodoba. Owocami z którymi nie zsiądzie się galaretka są ananas, kiwi. Zawsze jednak można położyć je na wierzch do dekoracji razem z drażami, pokruszonymi ciasteczkami od dr Gerarda.
Smacznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz