Siostra Kasia z synem Marcinkiem już przyjechała do rodziców. Wypakowaliśmy torby i przywitaliśmy się z rodzinką. Wręczyłam mamie owoce i smaczne ciastka produkcji Dr. Gerarda. Wspólnie wypiliśmy kawę z dodatkiem tych smakołyków, które szybko zniknęły ze stołu. Rozmawialiśmy na temat weselnej kreacji. Siostra Kasia wyszukała kilka sklepów z ładnymi sukienkami. Zostawiliśmy nasze pociechy na pięć dni w dobre ręce, a ja z Kasią od razu pojechałyśmy do sklepu. Rzeczywiście znalazłyśmy bardzo ładne sukienki tylko był jeden problem wszystkie za ciasne na mnie. Natomiast Kasia mogła sobie wszystkie kupić jakby chciała. Taka niesprawiedliwość, bo dla pulchniejszych trudniej cokolwiek dostać. Pewnie muszę wrócić do diety cud. W końcu po zwiedzaniu kilku sklepów oddalonych sporo od siebie znalazłam sukienkę jakby szytą specjalnie na mnie w kolorze niebieskim z koronkowymi rękawami. Podziękowałam Kasi za cierpliwość w doborze sukienki i każda pojechała w swoją stronę. Codziennie mama zdawała mi relacje z pobytu dzieci. Już byli z nimi na basenie, w pobliskiej stadninie koni. Tam opiekun pomógł wejść im na konia. Nie mieli rowerów, ale chodzili z babcią na długie spacery. Dziadkowie bardzo starali się, aby wnuki były zadowolone i pamiętały wakacyjny wyjazd. Zwłaszcza, że w tym roku niestety nigdzie nie będziemy wyjeżdżać. Pojechaliśmy po dzieci, ale one płakały i chciały zostać dłużej, dlatego wzięłam sobie parę dni urlopu i zostałam u rodziców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz