czwartek, 12 listopada 2020

Moja wieczorna zeberka

 

Witam. Listopadowe wieczory doprowadzają mnie do szaleństwa. Znów wszystko pozamykane, brak miejsc gdzie można by było troszkę poruszać się. I w takie właśnie wieczory siedzę owinięta w koc, popijam gorącą herbatkę, i zajadam się kilogramami słodyczy firmy ,,Dr Gerard”. Wczorajszy wieczór spędzałam przy paczce ciastek Pałeczkach kremowych dekorowanych i czekoladkach ,,Dr Gerard”. Kiedy paczka była już pusta, a ja wciąż nie miałam dość słodyczy, postanowiłam sama coś upiec. Fakt, że dochodziła godzina dwudziesta, ale czy to było ważne. Nie. Pomyślałam, że upiekę najprostszy placek, czyli zebrę. Z lodówki wyciągnęłam 6 jajek i szklankę napoju gazowanego. Odmierzyłam dwie i pół szklanki mąki, dodałam dwie łyżeczki proszku do pieczenia. Na blacie kuchennym postawiłam olej jedną szklankę, półtorej szklanki cukru, kakao. Wyjęłam stary prodiż wysmarowałam go masłem i poruszyłam mąką. Do miski wbiłam sześć jaj, dodałam szczyptę soli oraz odmierzony cukier. Całość miksowałam, aż do puszystej piany. Następnie dodałam przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia. Dokładnie wymieszałam. Kolejno wlałam szklankę oleju i szklankę gazowanego napoju, lub szklankę gazowanej wody. Kiedy wszystko połączyłam, rozlałam ciasto do dwóch równych misek. Do jednej dodałam trzy łyżki kakao, a do drugiej trzy łyżki mąki pszennej. Obie miski dobrze wymieszałam. Do prodiża wlewałam ciasto raz ciemne, a raz jasne. I tak do wyczerpana ciasta. Piekłam przez godzinkę czasu. Po godzinie ciasto było gotowe, ja natomiast żałowałam, że skończyły mi się ciastka Pałeczki kremowe dekorowane ,,Dr Gerard”, ponieważ na zebrę ochoty już nie miałam. Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz