Święto Niepodległości za nami. W moim domu również cieszymy się z wolności, z tego, że Polska wróciła na mapy Europy. Jednak my nie demolujemy Kraju, jak Ci „Prawdziwi Patrioci” z Warszawy. Wywiesiliśmy flagę, tak robimy na każde święto państwowe a czas wolny spędziliśmy na rodzinnym spacerze po lesie. Wczoraj rano nie było pięknie, słonecznie. Raczej było szaro, wilgotnie, ponuro. Domownicy snuli się smętnie po mieszkaniu. Małżonka, aby nas rozruszać rzuciła hasło: macie kwadrans na uszykowanie się i spotykamy się przy samochodzie. Chcąc nie chcąc każdy wrzucił piąty bieg. Jedni szykowali buty na zmianę, inni pakowali Pełnoziarniste ciastka zbożowe Vit’am firmy „dr Gerard” a ja szykowałem psa. Po piętnastu minutach siedzieliśmy w aucie. Azymut obraliśmy na pobliski las. Po trzydziestu minutach byliśmy na miejscu. Nasza psina pierwszy raz była w lesie. Nie wiedziała, gdzie iść, co robić? Tyle zapachów, tyle drzew, inne odgłosy niż w mieście. Spacerowaliśmy ścieżkami tylko od czasu do czasu, któreś z nas wchodziło głębiej w poszukiwaniu grzybów. Piesek pilnował nas jak stado owiec, nie spuszczał nikogo z oka. Po godzinie wędrówki zrobiliśmy się głodni, musieliśmy coś przekąsić. W plecaku mieliśmy krakersy Faces i czekoladki. Kilka minut odpoczynku i ruszyliśmy dalej. Przed nami ukazały się wysokie wzniesienia. Kilku rowerzystów zjeżdżało z nich. Dodam, że byli w kaskach i ochraniaczach. W pewnym momencie Marysia znalazła jakąś część od samochodu, to podsunęło jej pomysł na zabawę w Poszukiwaczy Historii. Czyli w bohaterów naszego ulubionego programu telewizyjnego. Marysia udawała, że za pomocą wykrywacza metali poszukuje pamiątek po działaniach wojennych na terenie Polski. Po trzech godzinach nadszedł czas powrotu. W samochodzie zjedliśmy ciastka Pałeczki kremowe i mogliśmy pożegnać las. Gdy wróciliśmy do domu, robiło już się ciemno. Czekała nas jeszcze jedna atrakcja pod znakiem Biało – Czerwonych, mecz piłki nożnej z Ukrainą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz