czwartek, 28 stycznia 2021
Blaski i cienie
I tak oto, jedziemy dalej, zmierzając do celu. Pomimo jesienno zimowej szarugi, jazda była nawet mało męcząca – rzec można by nawet że dość przyjemna – po za drobnymi niedogodnościami, głównie za sprawą mokrego brudu, który to Marka auto zbierało spod kół jadących przed nami ciężkich i ogromnych tirów. Czas spędzany w gondoli pojazdu, uprzyjemnialiśmy sobie pogawędkami między sobą, w których dominowały głównie wspomnienia z dawnych młodzieńczych szalonych lat. Marek przygotował specjalnie na nasz wyjazd, sporą ilość starych dobrych przebojów, w których dominował hard rock oraz New romantic. Żal było nam, że czas mija tak szybko i bezpowrotnie… Ale nie tylko użalaliśmy się nad tym co minęło. Cieszyliśmy się również tym co dzieje się aktualnie. A działo się sporo, gdyż Gabrysia już się obudziła i śpiewaliśmy we troje stare przeboje, przepijając co chwilę po łyku kawy, ora przegryzając znakomite – nasze ulubione – produkty firmy Dr Gerard, w śród których dominowały takie oto smakołyki:
- biszkopty
- ciastka Pryncypałki
- ciastka Pasja wiśniowe
- herbatniki
- draże
I tak, myślami byliśmy u celu, zmierzaliśmy na przysłowiową „ostatnią prostą”. Planowaliśmy sobie z Gabrysią to, w jaki sposób spędzimy czas, kiedy Marek będzie załatwiał swoje sprawy. Nie braliśmy pod uwagę tego, że coś nieoczekiwanego może się nam jeszcze przytrafić. Jeszcze tylko zjazd z autostrady – a później to już prawie będziemy na miejscu… - Tak sobie myśleliśmy! I właśnie w tym momencie, przytrafiła się nam przykra niespodzianka! Marek skręcając przy zjeździe, tak docisnął do krawężnika, że mocno wjechał w jego kant. Na dodatek tuż przy krawędzi leżało jakieś ostre – sporych rozmiarów żelaztwo – które „zgubił” któryś z wcześniejszych użytkowników. Efektem tego naszego zdarzenia, było złapanie „kapcia”. Mieliśmy z Markiem zajęcie – nieprzyjemne jeszcze bardziej ze względu na to, że zaczęło lać jak z przysłowiowego cebra. Przemokłem na wylot – a na dodatek, nie miałem się w co przebrać. Przez to przeziębiłem się i złapało mnie lumbago. I takie były efekty naszego wypadu…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz