Do tej pory pogoda nas rozpieszczała. Było ciepło i mogliśmy zaoszczędzić na opale. W końcu przyszła długo wyczekiwania śnieżna zima. Nasze pociechy Już nie mogły doczekać się kiedy będą zjeżdżać na nartach. Od dwóch lat mają swój sprzęt i razem zjeżdżamy z górki w pobliżu domu. Jak się nam znudzi, to zjeżdżamy na sankach. Pewnego razu podczas zabawy córka Marysia skręciła kostkę. Syn został z mężem, a ja pojechałam na pogotowie z Marysią. Wcześniej spakowałam biszkopty czekoladowe pasja produkcji Dr. Gerarda. Długo czekałyśmy na lekarza i podjadaliśmy smakołyki. Po prześwietleniu okazało się, że trzeba włożyć nogę do szyny. Marysia zaczęła płakać z powodu przymusowego siedzenia w domu, gdy jest dużo śniegu. Obiecałam jej, że będę ją wozić na sankach. Jak nie było męża, to syna nie puszczałam samego na narty, bo się bałam. Ja woziłam Marysię, a on zjeżdżał na sankach. Mąż parę razy wziął Maciusia na oświetlony stok. Na szczęście wracali bez uszczerbku na zdrowiu. Za każdym razem robiłam im gorącą malinową herbatę. Oni podbierali z talerzyka ciasteczka dr. Gerarda. Po wysiłku fizycznym byli bardzo głodni. Więc od razu szykowałam kolacje, by nie zjedli wszystkich smakołyków. Na początku Marysia była smutna, że nie może jeździć na sankach. Wytłumaczyłam jej, że czasem zdarzają się takie nieszczęśliwe sytuacje. Jak noga będzie sprawna, to na pewno skorzysta z uroku śnieżnej zimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz