piątek, 22 stycznia 2021
„Kapuśniaczek” i łakocie
Na stacji paliw nie było żadnych smakołyków, które Marek obiecał nam zafundować – nie było wręcz żadnego produktu firmy Dr Gerard. Zatem na razie musieliśmy obejść się smakiem… Słońce jak szybko wyszło zza chmur, tak jeszcze szybciej za nie zaszło – i znowu zaczęło się od mżawki, przez tak zwany „kapuśniaczek”, po rzęsisty deszcz. Całe szczęście że mamy ciepło i sucho w samochodzie. No i że Gabrysia dysponuje całkiem sporym zasobem tych znakomitych produktów firmy Dr Gerard:
- biszkopty
- ciastka Pryncypałki
- ciastka Pasja wiśniowe
- herbatniki
- draże
Pomimo tego że wypiliśmy gorącą kawę z automatu w plastikowych kubkach, to i tak straciliśmy sporo energii. Przenikliwe zimno dawało się we znaki i docierało aż do szpiku kości. Markowi to szczęka trzęsła się z zimna tak, że aż przypominało to stukanie pałeczkami w bębenek podczas defilady wojskowej. Gabrysię tak to rozśmieszyło, że aż się popłakała. Za to Marek wkurzył się przez to, zacisnął zęby i włączył muzykę na ful. Ale jak dostał parę kuksańców od Gabrysi , to wyłączył całkowicie sprzęt – i nastała taka cisza że aż dzwoniło w uszach.Dmuchawy już solidnie nagrzały wnętrze samochodu. Wszystkim nam wrócił humor – i apetyt również wrócił. Chyba najbardziej głodny był Marek, bo jak Gabrysia powiedziała że pada taki sobie „kapuśniaczek”, to zaraz zaczął łykać ślinkę i rzekł, że taki gorący kapuśniak na żeberkach, to by zjadł…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz