Nareszcie spadł śnieg, postanowiliśmy z mężem, że weźmiemy nasze maluchy i pójdziemy lepić bałwana. Wcześniej nie mówiąc dzieciakom nic ubrałam im kurtki, szaliki, czapki i rękawiczki poszliśmy do lasu. Okazało się, że w lesie było dużo więcej śniegu niż koło domu. W lesie spotkaliśmy panią ze swoimi dziećmi i małym pieskiem. Piesek widząc tak dużo śniegu zaczął biegać i tarzać się w nim, ciesząc się szczekał ile tylko mógł, a dzieci biegały razem z nim. W końcu im mówię, że trzeba się wziąć ostro do roboty, bo w takim tempie to nas wieczór zastanie. Krzysztof, jako że najstarszy szybciutko zabrał się do lepienia największej kuli śniegowej, która to miała być podstawą naszego bałwana. Młodsze dzieci lepiły mniejsze kule.
Mąż widząc, że dzieci lepią kule to on zaczął rozglądać się za czymś z czego można by było zrobić oczy, usta nos.Gdy bałwan był już gotowy, stanął dumny to dzieci nie mogły nacieszyć się widokiem swojego kolegi bałwana, ale cóż trzeba było się zbierać do domu, bo było już zimno i ciemno.
Po krótkiej rozmowie z panią, która wyszła z dziećmi i pieskiem na spacer okazało się, że to prawie sąsiadka, bo mieszkała kilka bloków dalej też na tej samej ulicy co my.
Zaproponowałam, że chyba wszyscy żeśmy zmarzli, więc zapraszam ich do nas na coś ciepłego i może coś słodkiego. Rano będąc w sklepie po bułki kupiłam trochę słodyczy i ciastek od Dr Gerarda. Kupiłam Pryncypałki-wafelki w czekoladzie, oraz draże MaltiKeks Dr Gerarda w jasnej czekoladzie. Dzieci smakowały słodycze, a my rozmawiając delektowałyśmy się pyszną gorącą kawą.
Dzisiaj przyszła odwilż i niestety nasz bałwan prawie się roztopił, ale moje dzieci przez tego bałwana zyskały nowych kolegów i psa przyjaciela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz