wtorek, 19 stycznia 2021

„Zdrajca” szelest

Zbliżaliśmy się do Kutna. Gabrysia siedziała skulona w kłębek na tylnim siedzeniu. Kiedy spojrzałem w jej kierunku, to zaraz przypomniała mi się piosenka z dawnych lat, w wykonaniu Andrzeja Rosiewicza. W Kutnie mieszkał Mariusz – zwany przez prawie wszystkich „Saymonem”, albo przez niektórych „Sajgonem”. Dawno temu kumplowaliśmy się z Mariuszem, lecz jak się ożenił, to i ślad się urwał… Marek stwierdził, że zatrzymamy się na stacji benzynowej aby wyprostować kręgosłup, wypić herbatę albo kawę i przegryźć dobre ciastko. Mamy ich przecież całkiem sporo, to nie ma ich co tak wozić w tą i z powrotem… Gabrysia już dużo wcześniej zajęła się tymi smakowitymi specyfikami wyprodukowanymi przez firmę Dr Gerard, bo zaraz jak ruszyliśmy, to pomimo szumu pracującego silnika, dało się usłyszeć z tyłu, szelest rozrywanych opakowań. Ona nie może oprzeć się przecież, skoro ma tuż obok – biszkopty, ciastka Pryncypałki, ciastka Pasja wiśniowe, czy też draże. Te ostatnie to lubi gryźć Marek. Bierze je sobie i kładzie w dogodnym dla siebie miejscu, aby sięgnąć po nie w dowolnej chwili. Okropnie przy tym bałagani w samochodzie, bo część zawsze mu gdzieś poleci . A później dziwi się – kto mu tak nabałaganił… Robi przy tym głupie i śmieszne miny. Tym razem jednak nie sięgał po żadne przegryzki, bo prawie przez cały czas albo rozmawialiśmy, albo skupiony był na prowadzeniu samochodu w dość trudnych warunkach atmosferycznych. Pociągał tylko przez wężyk co chwilę, swój ulubiony sok warzywno-owocowy, Z bidonu – który stawał się już pusty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz