Czas
urlopu dobiegł końca. Powrót do normalności nie jest łatwy. Muszę wpaść w rytm.
Pomagają mi wafelki czekoladowe Dr Gerard. Nie mogę przestać wracać myślami do
chwil spędzonych z piłką ręczną plażową. Jakiś czas temu pisałem, że drużyna
mojego syna wywalczyła awans do finałów klubowych mistrzostw Polski. Na turnieju
w Sulejowie zajęli siódme miejsce. Mówiąc inaczej są siódmą drużyną w Polsce. Mimo,
że byli najmłodszymi zawodnikami, pokazali się z jak najlepszej strony. Zostali
docenieni przez rówieśników oraz trenerów, działaczy itd.
Do
domu wróciliśmy w czwartek wieczorem. Wracaliśmy czterema autami. Rodzice i
zawodnicy. Byliśmy najlepiej, najgłośniej dopingującą ekipą. Tak się złożyło,
że zatrzymaliśmy się na autostradzie, aby rozprostować kości. Spotkaliśmy się z
zawodnikami SAS Gdańsk i ich kibicami. Ostatnie dwa dni razem kibicowaliśmy
naszym drużynom. Było to przyjemne spotkanie. Druga grupa zatrzymała się chwilę
wcześniej i spotkali ekipę Petry Płock. Przysłali wspólne fotki. Oni również
wyglądali na zadowolonych. Dlatego lubię ten sport. Rywalizujemy na boisku,
kibicujemy naszym drużynom. A w życiu jesteśmy znajomymi.
Jeszcze
w Sulejowie Krzysiek dostał informację, że jest powołany do Reprezentacji województwa
Kujawsko – Pomorskiego i jedzie na Ogólnopolską Olimpiadę Młodzieży w Krakowie.
Z naszej drużyny jeszcze jeden chłopak został powołany. Inni zawodnicy są z
Torunia, Brodnicy, Włocławka, itd. Jaki byłem dumny. Syn w domu był trzy dni,
potem ruszał dalej. Zrobiliśmy pranie, trochę zakupów i odstawiliśmy go w miejsce
zbiórki. Na drogę dałem mu krakersy sezamowe Artur. Nam zostało oglądanie
transmisji na YT. Wrócił po czterech dniach. Tam zajęli piąte miejsce w Polsce
i awansowali do przyszłorocznych finałów.
To jeszcze nie koniec emocji związanych z plażówką. Przed nami był jeszcze Finał PGNiG Summer Superligi w Płocku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz