-
Zapowiadała się spokojna sobota. Dzieci wyjechać na wieś, psa też sze sobą zabrały, więc można sobie dłużej pospać, tak sobie pomyślałem w piątkowy wieczór.
W telewizji nie było nic ciekawego do obejrzenia, więc wszystko przemawiało z wcześniejszym pójściem spać.
Gdy już kończyłem codzienną toaletę, nagle odezwał się dzwonek u drzwi.
A któż to może o tej porze się dobijać, pomyślałem.
Gdy otwarłem drzwi, usłyszałem -Dobry wieczór.
W pierwszej chwili nie skojarzyłem tego głosu.
No co nie wpuścisz mnie -zapytał nieznajomy głos.
To ja, Andrzej. Pamiętasz mnie?
W głosie odrazy zaczęły się kotłować maryśki. Jaki Andrzej?
Po chwili, uśmiech. No tak pamiętam . Ten Andrzej ze szkolnej ławki z Liceum.
No, wreszcie. A myślałem, że już nie poznasz. Odpowiedział gość przed progiem.
No tao zapraszam i otworzywszy szeroko drzwi.
Ale ja jestem z rodzinką. -odpowiedział Andrzej.
No ma się rozumieć, wchodźcie wszyscy.
Dobra, idę po pozostałych członku. -odpowiedział Andrzej.
Dobrze, że mam zapas słodycze Dr Gerarda, to będę miał czym ich poczęstować.
Nim oni dotarli, to już na stole na półmisku poukładałem wafelki czekoladowe, Listki kruche kakaowe i krakersy sezamowe Artur, to dla tych , którzy nie lubią słodkich przekąsek.
Jak się okazało to Andrzej jechał przejazdem i przypomniał sobie, że właśnie tu mieszkam, więc zboczył by mnie odwiedzić.
Na początku nie chciał nic do picia, ale po chwili stwierdził:
Wiesz co, te słodycze tu się tak uśmiechają, a do pogadania mamy wiele, wiec zrób kawę. Tak to się nam dobrze gadało, że nim się obejrzeliśmy to już 3 godzina wybiła na zegarze.
Z talerza zniknęły wszystkie słodycze Dr Gerarda, więc pora by uść spać.
Tak to z planów wyspania się nic nie wyszło, ale mimo to nie narzekam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz