Wczoraj
pod wieczór wrócił Krzysiu z obozu. Był to wyjazd zorganizowany przez nasz
Klub. Marysia nie mogła wziąć w nim udziału, jest jeszcze za mała. Trener zapowiedział,
że w przyszłym roku weźmie maluchy. Poprosiłem syna, aby kupił siostrze jakiś
prezent. Ona zawsze z wyjazdu wraca z drobiazgiem dla brata. Wykręcał się, że
nie ma gdzie kupić. Wskazałem mu wyjście, kup na stacji benzynowej jakieś słodycze
Dr Gerard. Tak też zrobił. Przywiózł jej wafelki czekoladowe Pryncypałki. Dla siebie
kupił krakersy sezamowe Artur.
Aby
uspokoić Rodziców, trener każdego wieczora na portalu społecznościowym
zamieszczał fotorelację z całego dnia. Każdego dnia rano na komunikatorze
wrzucał fotki z porannej zaprawy. Młodzież dzień zaczynała od ćwiczeń i
truchciku na świeżym powietrzu. Zdarzyło się, że zdjęcia te oglądałem leżąc w
łóżku. Po zaprawie szli się przebrać i na śniadanie. Tam czekał ich szwedzki
stół. Trenerzy pilnowali, aby każdy coś zjadł. Potem jednostka treningowa. Przerwa
obiadowa. Sportowcy musieli jeść warzywa, to dla niektórych był terror. Jednak trenerzy
mieli zadanie uświadomić im, co należy jeść, aby mieć energię. Po południu
zabawy nad jeziorem, kajaki, gry wodne. Przed kolacją mieli drugi trening. Tam się
integrowali i utrwalali w praktyce wskazówki trenerskie. Ciekawy jestem czy
dzieciaki w pokojach chowali słodycze. Krzysiek wziął Listki kruche kakaowe. Po
kolacji był moment, na który wszyscy czekali. Mogli korzystać z telefonów.
Każdy miał obowiązkowo zadzwonić do domu. Dziennie mieli dwie godziny na
telefon, potem urządzenia wracały do depozytu. Przed wyjazdem młodzież się
burzyła, jednak na miejscu okazało się, że mogą przeżyć bez smartfonu.
Martwiliśmy się, czy to nie za dużo dla nastolatków? Czy się nie rozchorują? Czy nie chodzą głodni? Jedno wiedzieliśmy, byli brudni. Dlaczego? Ponieważ grają w piłkę ręczną plażową. Piasek zawsze brudzi, tym bardziej, że padał deszcz. To im nie przeszkadzało w trenowaniu. Nie zwracali uwagi na biel koszulek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz