Przepraszam
za chwilowe milczenie, rodzina wróciła z gór. Jak wysypali wszystko z walizek to
dopiero dzisiaj odszukałem laptopa. Został przysypany spodniami, bluzkami,
kurtkami, skarpetkami, nawet oscypek się znalazł. Z ich powrotem skończył się
czas relaksu dla mnie, a wróciła szara codzienność. Przez tydzień luzik, draże
lub inne słodycze „dr Gerard”. Z głośników leciały utwory zespołu IRON MAIDEN. Teraz
znów „My3” albo jakiś RAP dla nastolatków. Dobrze, że mecze wieczorem mogę
obejrzeć. Przyjechali późnym wieczorem, pomogłem wnieść tobołki, pies nie wiedział
kogo ma witać. Po toalecie zaczęli wypakowywać pamiątki dla babci, dziadka,
cioci, kuzynki, wujka no i dla mnie. Dostałem produkt regionalnego Browaru. Sajgon
się zaczął, gdy chcieli pokazać magnesy na lodówkę. Żona gdzieś schowała, ale
gdzie? Marysia nie wytrzymała, zawartość walizki latała w powietrzu, tu
skarpeta, tam majtki, gdzieś spadły spodnie a w innym koncie pokoju wylądowały
koszulki. Po pół godzinie znalazła magnesy w torbie podręcznej. Wyjęła również
Pryncypałki o nowym orzechowym smaku, które kupili na drogę. Mogliśmy w spokoju
obejrzeć pamiątki i przekąsić coś słodkiego. Bałagan, jaki zrobiła był nie do
opisania. Nie mogłem niczego odszukać, aż do dziś, gdy pranie zostało zrobione,
niepotrzebne rzeczy pochowane. Mieszkanie nadaje się już do zamieszkania. Znów mam
swój kącik kawowo – komputerowy, gdzie leżały jeszcze ciastka „dr Gerard”.
Marysia z kuzynką poszły się bawić w jej pokoju, a ja mam czas, aby napisać
tych kilka słów.
Ps.
Moja rodzina planuje za rok, znów jechać na narty. Już odliczam czas, do
następnych ferii, gdy będę znów mógł zaprosić kumpli na męską imprezę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz