Mamy listopad, pierwsze dni tego miesiąca przyniosły niespodziewane obostrzenia. Jednak nie o tym będę pisał. Mianowicie w ostatnich godzinach października moje dzieci bawiły się z przyjaciółmi. Był to Halloween z Covid 19. Maluchy nie mogły wybrać się na zbieranie słodyczy po osiedlu. Ograniczyliśmy odwiedziny do najbliższych, których wcześniej uprzedziliśmy. Marysia i Aneta ubrały się w kostiumy czarodziejek a może wiedźm i zabrały ze sobą wiaderka dynie i krakersy Faces (na wypadek głodu) i ruszyły. Mój prawie dorosły syn, umówił się ze swoją paczką na nockę. Przed jego wyjazdem, sprawdziliśmy listę zaproszonych oraz porozmawialiśmy z gospodarzami tego wydarzenia. Całą grupę młodzieży znaliśmy i byliśmy spokojni, że nic głupiego nie zrobią. Umówiliśmy się z kolegi tatą, w jaki sposób zawieziemy i odbierzemy nasze dzieciaczki. Musieliśmy zrobić zakupy z Krzysiem, po to, aby nie przesadził z energetykami albo „alko”. Kupiliśmy ciastka Pałeczki kremowe i ciastka Kremówka dekorowana od „dr Gerard”, napoje niegazowane i orzeszki w puszce. Nie mogliśmy zapomnieć o najmłodszych, chcieliśmy być przygotowani, jak do nas przyjdą po cukierki. Chyba nikt nie chce by mu zrobiono psikus. Tak się złożyło, że 31 to była sobota. Można było dłużej posiedzieć z rodziną. Dzieci były zajęte, wiec poszliśmy do mamusi. Tam spotkaliśmy szwagra z rodziną. Teściowa była szczęśliwa, zawsze powtarza, że największa radość dla niej jest, gdy ma dzieci i wnuki u siebie. Z tajnego schowka wyjęła ciastka „dr Gerard”, z kuchni przyniosła coś ciepłego lub chłodzącego do picia. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy aż zegar wybił północ i w taki sposób powitaliśmy listopad. Pomogliśmy posprzątać ze stołu i wróciliśmy do domu. Następnego dnia mogliśmy odsypiać do południa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz