poniedziałek, 28 maja 2018

Jak to jest z tymi bakaliami?


          Ta ostatnia niedziela była wyjątkowa. Moja córka chrzestna szła do Komunii. Pomijam fakt kupna prezentu. Chodzi mi o to święto, na które czekała cała rodzina. Żona szyła sobie i córuni piękne sukienki. My faceci dostaliśmy nowe krawaty, takie, aby wszystko do siebie pasowało. W Kościele było na dziesiątą, więc zdążyłem wypić kawę rozpuszczalną i zjeść czekoladki „dr Gerard’. Oberwało mi się trochę od ślubnej, że się nie szykuję. Byłem pewny, że „mam czas”. Po uroczystości, czyli po dwóch godzinach byliśmy na Sali. Obsługa podała obiad, większość z gości czekała jednak na kawę. Nasze społeczeństwo jest nauczone pić kawę rano, w południe i wieczór. Ja też. Gdy już się doczekaliśmy tortu i wypieków, atmosfera zrobiła się luźniejsza. Z każdym łykiem kawy rozpoczynano inne tematy. Siedziałem niedaleko mojej teściowej i ciotek. W pewnym momencie zaczęły dyskutować, co zrobić by w ciastach i ciastkach bakalie nie opadały na dno? Myślałem, że to krótka rozmowa będzie. Myliłem się. Jak się rozkręciły, to nie mogły się zatrzymać. Dopiero lampka wina przeniosła rozmowę na inny tor. Z tego, co słyszałem to te bakalie to są wredne. Zamiast w plackach siedzieć spokojnie, To albo opadają, albo wypływają. Jednak każda pani domu ma na nie sposób. Wymieniam: ciasto należy schłodzić w lodówce przez kilka godzin. Większe kawałki bakalii tniemy na drobniejsze. Bakalie przed dodaniem do ciasta trzeba opłukać ciepłą wodą lub mlekiem, następnie osuszyć i obtoczyć w mące. Nie znam tych sposobów i nie wiem czy są skuteczne. Ja mam swój sposób na to by bakalie nie opadły. Zastanawiacie się, jaki? Oto on, nie dodawać bakalii do ciasta! Proste i skuteczne. Jedynym owocem, jaki toleruję w cieście pieczonym to wiśnie ze spirytusu. Inne po prostu mi nie smakują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz