piątek, 24 maja 2019

„Niedzielny wypad na giełdę”

Od dawna planowaliśmy zrobienie porządnych zakupów przed zbliżającym się terminem tygodniowego wyjazdu na urlop, tym bardziej, że miejscem docelowym jest Karpacz. Sama nazwa tego miejsca zobowiązuje, by jakoś wyglądać, ale również samemu dobrze się czuć wśród ludzi. Niedzielny poranek dosłownie zwalił nas z nóg. Po przebudzeniu, Justynka spojrzała w okno i bardzo się rozczarowała, widząc za oknem jedną wielką pluchę. Oczywiście wstaliśmy i przygotowywaliśmy się tak, jakby nie padało, prosząc w duchu błagalnie, żeby stał się cud i niebo pojaśniało. Na pięć minut przed odjazdem autobusu, pojawił się jakby cień nadziei, przebłysk radości. Ale cóż z tego, skoro autobus nam czmychnął! Justynka pośpiesznie sprawdziła rozkład w Internecie i od tej chwili musiało być już tylko lepiej i ładniej. I tak rzeczywiście było. Na giełdzie było bardzo tłoczno i wszyscy zachowywali się tak jakby nie padało, więc i my wtopiliśmy się w tłum w poszukiwaniu odpowiednich ciuszków na wyjazd. W trakcie długiego i, o dziwo, owocnego poszukiwania, natrafiliśmy na stoisko ze słodyczami. Wybór był przeogromny. Justynka, stojąc, rozglądała się za czymś konkretnym. Ciesząc oczy kolorystyką i fantazyjnością opakowań, uśmiechnęła się po chwili pod nosem i poprosiła o Pryncypałki i Draże Dr Gerarda. Do kompletu, aby się nie zasłodzić, poprosiła jeszcze o solone Krakersy Artur. Po odejściu od stoiska stwierdziliśmy, iż nawet takie miejsce jak giełda również wymaga słodkiej oprawy i wsparcia energetycznego. Nic prostszego - wystarczyło podejść kawałek dalej, kupić kubek świeżo parzonej kawy, posmakować do tego słodyczy Dr Gerarda i już człowiek czuje się jak nowo narodzony. I dalej można szukać okazji ubraniowych i nie tylko, gdyż co kawałek sprzedający przekrzykiwali się hasłami typu „tanio mam, tanio dam”!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz