Tydzień temu odbyła się Pierwsza Komunia Święta mojej córki
Marysi. Dzieci miały skromne, jednakowe stroje. Dawniej dziewczynki wyglądały
jak małe panny młode w tiulach i falbankach. Na tą wielką uroczystość
przygotowywały się dwa lata. Oczywiście my rodzice służyliśmy im pomocą i
rozmową. Dzieci myślą o prezentach, to normalne. Tutaj duża rola rodziców, żeby
wytłumaczyć co jest na pierwszym miejscu. Przyjęcie komunijne odbyło się w
domu. Wcześniej zamówiłam kucharkę, która ugotowała i upiekła. Cały czas jej
pomagałam. Goście myśleli, że pojedziemy
do restauracji. Na takich salach odbywały się jednocześnie trzy komunie.
Dlatego zrezygnowałam i byłam zadowolona. W domu goście swobodnie czuli się.
Mogli wyjść na taras lub na podwórko. Było 22 osoby dorosłe i 4 dzieci.
Spokojnie w dużym salonie wszyscy zmieścili się. Marysia siedziała na biało udekorowanym
krześle. Szczęśliwa, że jest w centrum
zainteresowania. Po obiedzie był podany
tort. Dodatkowo na paterach były ułożone
ciasta. Wśród nich leżały ciasteczka produkcji Dr. Gerarda. One w pierwszej kolejności zniknęły ze stołu.
Dzieciom bardzo smakowały te rarytasy. Ta rodzinna bezalkoholowa impreza zakończyła
się wieczorem. Na koniec przyjęcia najbliższym osobom kucharka zrobiła
paczuszkę z ciastem. Siostra z mężem zostali dłużej, aby pomóc mi posprzątać.
Nie mam zmywarki i wszystko musieliśmy zmywać. Postanowiłam, że przy remoncie kuchni
w pierwszej kolejności pomyślę o niej.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz