środa, 29 maja 2019

Niepotwierdzone przysłowie



   W sobotni ranek, siedzieliśmy sobie oboje z Gabrysią nad kolejną filiżanką gorącej kawy. Z za okna dolatywał cichy szum spadających na pobliskie drzewo rzęsistego deszczu, który nie tylko nas usypiał, ale nawet ptaki zniechęcał do świergotania czy krakania. Samochody tylko jak przejeżdżały po mokrym asfalcie, to wydawały charakterystyczne dźwięki rozbryzgującej się pod kołami wody. Chłód i wysoka wilgotność powietrza spowodowała, że wyciągnąłem z szafy dawno już nie noszony polar. Gabrysia siedziała i przeglądała jakąś babską gazetę. Przed nią na ławie stała śnieżno biała miska porcelanowa w niebiesko pomarańczowe wzorki, w której sam umieściłem nasze ulubione, smaczne ciasteczka firmy Dr Gerard. Nic nie mówiąc, obserwowałem jak co chwilę sięga do miseczki, łapiąc różnego rodzaju smakołyki:
- Pryncypałki
- ciastka Listki z cukrem i polewą
- Artur Krakersy solone
- draże
W momencie jak automatycznie na pamięć sięgała po kolejne ciasteczko, zadzwonił telefon. Dzwonek miała nastawiony na Maksa, tak że przestraszyła się okropnie że aż podskoczyła na fotelu. Ręką uderzyła za jednym zamachem w miskę z ciastkami, oraz w filiżankę. Naczynia z zawartością uderzyły najpierw w firankę a potem w kaloryfer i rozleciały się w kawałki. Brunatna ciecz roztrysnęła się na okno i parapet, ale - co najciekawsze w tym całym zjawisku – wszystkie ciasteczka uratowały się, gdyż wyleciały w górę i spadły z powrotem na ławę. Nie sprawdziło się zatem w tym przypadku słynne powiedzenie, że „wylała się kawa na ławę…”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz