Powrót naszych dzieci
Nasze dzieciaki porasz pierwszy udały się samotnie, na wakacie.
Był to turnus dwu tygodniowy w agroturystyce, zawsze marzyły czymś naturalnym,
koń koza owca i tak dalej. Postanowiliśmy wraz z żoną zawieść ich na miejsce.
Ania z Wojtkiem usiedli na tylnym siedzeniu auta pochrupując sobie, ciastka
posypane cukrem ring od dr Gerarda. Podróż przebiegała normalnie, mały ruch na
drodze, ładna pogoda, doskonała widoczność. Kiedy docieraliśmy do celu
zaczynały się pola lasy miejsca mało zamieszkane? Wrzeście dotarliśmy do celu.
Duży dom w starym stylu budynki gospodarcze, duże podwórko, kozy kilka dorodnych
kotów, zapach zwierzęcych odchodów. W pierwszej chwili, patrząc na to wszystko,
pomyślałem gdzie ja przywiozłem te moje dzieci. Wojtek z Anią zaaklimatyzowali
się bardzo szybko po chwili już każdy trzymał na swoich rękach kota, nazywając
go swoim imieniem, karmiąc go słodyczami od dr Gerarda. Tak zostawiliśmy nasze
skarby na dwa tygodnie. Do domu wracaliśmy w milczeniu, każde z nas
przemyśliwało to na swój sposób. Dwa tygodnie w pustym nie omal domu trochę się
dłużyły. Nadszedł dzień, kiedy trzeba było powrócić do rzeczywistości, były to
całkiem inne dzieci, opalone nieomal jak mulaci, radosne, pełne energii.
Narobionych zdjęć, wszystkie nieomal ze zwierzętami. Byliśmy wszyscy
szczęśliwi, powrót do domu Minoł bardzo szybko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz