sobota, 31 sierpnia 2019

Witqj przygodo


Nareszcie nadszedł z niecierpliwością dlugo wyczekiwany dzień wyjazdu w góry, do Zakopanego, z mężem. Wstaliśmy bardzo wczesnie, bo juz o trzeciej nad ranem. Szybki prysznic, śniadanie, spakowaliśmy nasze walizki do auta i byliśmy już gotowi. Ledwowsiadlam do samochodu już byłam głodna, uwielbiam jeść w trasie. Szybko wyjęłam ciastka posypane cukrem Ring dr Gerarda i już byłam o niebo szczesliwsza. W połowie drogi zatrzymaliśmy się na stacji paliw na kawę. Droga przebiegła bez większych problemów pomijając standardowe korki na Zakopiance. Dotarliśmy do Zakopanego po siedmiogodzinnej trasie dość zmęczeni jednak nie na tyle by odpuścić sobie wyjście w góry. Pogoda była piękna więc tylko szybko się zakwaterowalismy w hotelu, rozppakowalismy swoje bagaże i już byliśmy gotowi do wyjścia. Tego dnia nie mogliśmy zbyt szaleć w wyborze szlaków, ponieważ było już popołudnie a w górach należy wrócić do domu przed zmrokiem, druga sprawa to to, że po powrocie chcieliśmy udać się na jakiś dobry obiadek. Tak więc tego dnia wybraliśmy się na Igłę. Szlak był bardzo łagodny i tylko rozbudzić naszą chęć na wycieczki w kolejne dni pobytu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz