W sierpniu mieliśmy zaszczyt być zaproszeni na wesele. Mojej
siostry córka Jola wychodzi za mąż. Wprawdzie już wcześniej wiedziałam o
planowanym ślubie. Jednak do tej pory nie kupiłam sobie kreacji. W sobotę wraz
z córką Anią pojechałyśmy kupić sukienki. Ania miała już upatrzoną, ale chciała
usłyszeć moją opinię. Też mi się spowodowała i córka ją kupiła. Natomiast ja przymierzałam
sporo sukien. To była za długa, za droga, kolor mi nie odpowiadał. W końcu
wybrałam w kolorze granatu i bieli. Córka kupiła buty i inne drobiazgi. Wracając do domu
podjechaliśmy do sklepu po zakupy. Ania wrzuciła do koszyka dwie paczki ciastek Tropical produkcji Dr. Gerarda. Obładowani lżejsi o
parę stówek wróciliśmy do domu. Wyprawa na zakupy męczy mnie i muszę trochę
odpocząć popijając kawę z dodatkiem smacznych ciasteczek. Każda kobieta chce
wyglądać pięknie, więc biegnie do kosmetyczki i fryzjera. Mężczyźni wskoczą w
garnitur i gotowe. W dniu ślubu pojechaliśmy do kościoła. Państwo młodzi
przyjechali starym autem z lat 60 tych. Parę kobiet miało na głowach z tej
epoki kapelusze i pióra. W środku kościół był udekorowany na biało. Było sześć
par drużbów i starosta z żoną. Po pięknej ceremonii ślubnej tradycyjnie młoda
para została posypana płatkami kwiatów, grosikami i cukierkami. Cukierki
doleciały do mnie więc je szybko podniosłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz