Prasowałam ubrania i usłyszałam dzwonek do drzwi. Dzieci Kasia
i Jasiu oglądają bajkę. Mąż Marcin w pracy. To kto może wieczorem chcieć od nas.
Szybko wyłączyłam żelazko i otworzyłam drzwi. W progu stała sąsiadka Ania mieszkająca
na przeciwko. Od czasu do czasu odwiedzamy się na ploteczki. Zabrakło jej mąki
do ciasta. Nie ma problemu pożyczyłam jej całe kilo. Mało rozmawialiśmy, bo
jutro ma teściów na obiedzie i jeszcze chciała upiec brownie. Nigdy czegoś
takiego nie piekłam. Zresztą nie mam daru do pieczenia, ani cierpliwości. Następnego
dnia pod wieczór Ania oddała mąkę i na talerzyku przyniosła czekoladowe Brownie.
Poczęstowałam ją herbatą i moimi ulubionymi ciastkami wielozbożowymi z
kalafiorem i burakiem. Te nietypowe ciastka smakowały jej. Ja poczęstowałam się
kawałkiem smacznego wypieku. Opowiedziała mi, że to amerykańskie ciasto szybkie
i bardzo łatwe w wykonaniu. Składa się z czekolady, masła, mąki. Jeśli nie da
się zepsuć, to postanowiłam go upiec. Napisała mi na kartce przepis i udzieliła
paru ważnych rad. W najbliższą sobotę upiekłam Brownie ściśle według przepisu
koleżanki. W trakcie pieczenia z nerwów podjadałam ciastka Dr. Gerarda.
Dzieciom i mężowi bardzo smakowało. Dla mnie było za słodkie i miało dużo
kalorii. Zaniosłam sąsiadce parę kawałków i pochwaliła mnie. Pewnie częściej
będę próbować nowe przepisy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz