Już od dobrych trzech tygodni przekładaliśmy wyjazd do
Sanktuarium Maryjnego w Licheniu. A to byłej bratowej wyskoczył problem
zdrowotny z babcią, a to w kolejnym tygodniu mąż wrócił z pracy z zagranicy i
umówił się na ryby ze znajomym, ale w końcu udało nam się.
Miniona niedziela była dla nas, czyli ja, Justyna, bratowa z
mężem oraz ich córka wyruszyliśmy przed południem na pielgrzymkę do
Sanktuarium.
Dzień wcześniej Justyna szła do pracy na popołudnie w
markecie i na przerwie śniadaniowej rozejrzała się na dziale Słodyczy za
jakimiś przekąskami na podróż, aby w aucie nam się nie nudziło. W polu rażenia
znalazła się świeżutka ekspozycja Dr Gerarda, gdyż dzień wcześniej jeszcze jej
nie było, i nie zastanawiając się wzięła kilka opakowań Zwierzaków maślanych,
Mafijnych Choco, Pryncypałków mini, WIT’AM ciastek na dobry dzień i do tego
jeszcze rurki. Jak już wspominałem, około jedenastej bratowa podjechała po nas
na parking, zapakowaliśmy się do auta i wyruszyliśmy przed siebie. Po dłuższej
chwili jazdy, Justyna sięgnęła ręką do plecaka i jako pierwsze w rękę wpadły jej
Pryncypałki mini, otworzyła więc opakowanie i puściła je w obieg. Mąż bratowej
zatrzymał przy sobie opakowanie na dłużej, gdyż kruchość, świeżość i smak
Wafelków sprawiły. że popadł w krótką zadumie i gdy podawał dalej. zapytał
gdzie taki Słodki rarytas uchował się tak dobrze, że on jeszcze go nie
wypatrzył. Otrzymał odpowiedź. iż w markecie, w którym prawdopodobnie robi
często zakupy. Zanim dotarliśmy do miejsca pielgrzymki, zdążyliśmy otworzyć
jeszcze Rurki i Mafijne Choco.
W miejscu zadumy, czyli w Licheniu, spędzony czas
przeznaczyliśmy na zwiedzanie, modlitwę i rachunek sumienia.
Zaś w powrotnej drodze rozpracowaliśmy pozostałe opakowania
Słodkich przekąsek Dr Gerarda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz