czwartek, 17 września 2020

Lepsza karta



   Przychodnia POZ w której przyjmuje lekarz pierwszego kontaktu – a do którego zapisali się Marta z Piotrkiem – znajduje się niecałe pół kilometra od miejsca gdzie właśnie oboje mieszkają. Ta odległość jest na tak zwany – „rzut kamieniem”. No to też zależy od tego kto tym kamieniem rzuca… Przyznać jednak trzeba, że jest to dystans względnie mały. Mniej więcej – tyle ile wynosi jedno okrążenie w lekkoatletycznym biegu na 400m.
   Już od ponad półtorej godziny – najpierw Piotr a później Marta – próbowali się bezskutecznie dodzwonić do tej przychodni. Przyczyną takiego stanu rzeczy było bardzo wiele wątków… I to że mają tam zapisanych kilkadziesiąt tysięcy pacjentów, że panuje pandemia, że rozpoczęły się wakacje, że jest poniedziałek – i pewnie jeszcze z pół kopy więcej różnych innych powodów. Do przychodni dzwoni bardzo wiele ludzi, w bardzo wielu sprawach. A w obecnym czasie teleporad, to trzeba trzeba mieć naprawdę wielkie szczęście aby się dodzwonić. Marta zawsze twierdzi że szczęścia to ona nigdy jeszcze w życiu nie doznała – ale młoda jest jeszcze, to wszystko przed nią… Chciała już wybrać się do lekarza na piechotę, ale pomyślała, że jeśli Piotrek ma covid, to najprawdopodobniej ona też go ma. W takim przypadku lepiej nie ryzykować i nie zarażać innych osób. Stwierdziła że weźmie się za uporządkowanie tego bałaganu którego jest autorką – a za pół godziny znów spróbuje się dodzwonić do tej cholernej przychodni. Zaczęła od zbierania porozwalanych ciastek Dr Gerard - Pełnoziarniste ciastka zbożowe Vit’am, Torcik zbożowy, pierniki Gingerbreads, krakersy Goldfish, wafelki Pryncypałki. Humor trochę poprawił się jej po tym, jak okazało się że część ze smakowitości może zostać zjedzenia, bo spadły na łóżko i parapet. Może zatem właśnie w tym momencie, zaczęła się Marcie odwracać na lepsze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz