Nadszedł czas,
kiedy po przerwie lekarz w przychodni rozpoczynał swoją pracę. W ciągu tych
paru chwil które ów lekarz miał na to aby mieć czas na relaks, wydarzyło się
tyle, że można byłoby obdzielić kilka fajrantów.
Tymczasem Marta
znów była cała roztrzęsiona zaistniałą sytuacją w domu. Jeszcze w tych
momentach jak podniesiony miała poziom adrenaliny, to funkcjonowała nieco
lepiej. Lecz jak otrząsnęła się i spojrzała trzeźwo na otaczającą
rzeczywistość, to znów pojawił się stres. Skoro już jednak się pojawił łotr
jeden, to dał on Marcie impuls do działania.
Piotrek już prawie
wydeptał ścieżkę z sypialni do toalety, ale nastał moment że poczuł się on
nieco lepiej. Wtedy poczuł zmęczenie, które zmorzyło go i mocno zasnął. Nawet
pragnienie spowodowane przez gorączkę i biegunkę nie przeszkadzało w tym aby
choć chwilę się przespać.
Zatem – lekarz
zaczął pracować, Piotrek spał, Marta tymczasem machnęła ręką i podjęła męską
decyzję. Stwierdziła że weźmie sprawy w swoje ręce. Ubrała maseczkę na twarz,
do torebki włożyła płyn do dezynfekcji i wyszła. Chciała pójść do przychodni
aby zgłosić to co przytrafiło się im obojgu – i uzyskać jakieś porady.
Następnie zrobić zapasy do życia i dla przyjemności. Zrobiła listę zakupów, na
której znalazły się również produkty firmy Dr Gerard:
- Pełnoziarniste ciastka zbożowe Vit’am
- Torcik zbożowy
- pierniki Gingerbreads
- krakersy Goldfish
- wafelki Pryncypałki
Zanotowała sobie, aby kupić je podwójnie – a niektóre to
nawet i potrójnie – bo jak będą musieli trafić do szpitala i umieszczą ich w
izolatce, to tam nie będzie mowy o tym, aby osiągalne były jakieś smakołyki.
Kto wie, co to dalej będzie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz