niedziela, 29 stycznia 2017

Apetyt na słodycze



   
       Pryncy torcik, zwierzaki wielozbożowe, zwierzaki maślane,markizy mafijne choco. Mało kto się potrafi im oprzeć. Wszyscy wiemy że to słodycze Dr Gerarda i chcemy je jeść, bo najzwyczajniej w świecie - są po prostu pyszne.
Słodycze zawsze były moją piętą achillesową. Były okresy, w których mogłam nie jeść nic, ale na pryncy torcika żeby się waliło i paliło zawsze znalazłam chwilkę. Kiedyś zdarzyło mi się pochłonąć mnóstwo słodkich rzeczy na raz. Miałam wtedy wyrzuty sumienia.
Próbowałam wielu rzeczy chrom, wody, nie kupowałam słodyczy do domu.
Od nowego roku w postanowieniu noworocznym wypracowałam pewien system, który pozwolił mi się cieszyć ze słodkości. Wyznaczyłam sobie godzinę o której mogę je zjeść. I tak przed osiemnastą kiedy idę na basen, kupuję sobie jednego pryncy torcika i ze świętym spokojem oddaję się rozkoszy.
To działa, bo kiedy pokusa bierze mnie w ciągu dnia to myślę sobie, jeszcze muszę poczekać dwie godziny i zjem bez wyrzutów sumienia, gdyż spalę kalorie na basenie.
Zauważyłam u siebie pewną zależność, kiedy siedzę w domu jem o wiele więcej niż kiedy mam zajęcie lub muszę iść na aerobic na basen. Bo te moje zachcianki słodyczowe siedząc w domu są spowodowane straszną nudą, a myślenie o nich sprawia, że mam jeszcze większą ochotę na nie.
Muszę zawsze wyluzować i jest ok. A jak zjem coś słodkiego pysznego od Dr Gerarda to absolutnie nie panikuję. Kiedyś byłam strasznym niewolnikiem słodyczy, ale kiedy wprowadziłam sobie przemyślany system to nie poznaję sama siebie. Podchodzę do tego tematu na luzie, jeśli mam ochotę na słodycze to jem, jak nie mam to nie jem.
Fajnie, gdyby docelowo udało mi się jeść słodycze dwa, trzy razy w tygodniu. Nie byłaby taka ilość szkodliwa dla mojego zdrowia, a przynajmniej będę miała coś słodkiego od życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz