wtorek, 31 stycznia 2017
Pyszny deser - po spacerze
Dzieci głośno wrzeszczały na podwórku. Śniegu napadało sporo, to szaleństwo ogarnęło nie tylko te najmłodsze, ale i starszych – co niektórych… Nieopodal domu znajduje się wzgórze, tak więc wszyscy z całej okolicy, poschodzili się, aby pośmigać choć trochę na nartach, sankach – lub też innych przyrządach do uprawiania zimowych sportów. Co chwilę ktoś wpadał tylko do domu i krzyczał: „mama daj pić…”; „ciocia daj ciastko - Mafijne Choco, albo zwierzaki wielozbożowe”; „mama – muszę się przebrać”… Przymroziło trochę. Po obiedzie termometr za oknem pokazywał -12 stopni C. Dialogi rozwijały się coraz bardziej – jak to przy świątecznym stole. Wujek Franek przypomniał nam wszystkim, że obiecaliśmy sobie poobiedni spacer, ale część kiwnęła tylko głową, część dziwnie spojrzała na wujka Franka – a jeszcze inni nie zareagowali wcale… Ale wujek Franek jest bardzo konsekwentny wobec wszystkiego co postanowi on sam – a także inni. Wstał i oznajmił, że on zaraz się ubiera – a kto chce to niech idzie razem z nim a kto nie chce, to nie… Jedynie babcia powiedziała że nie pójdzie – reszta mniej lub bardziej ochoczo, podniosła swoje ociężałe części ciała i poszli za wujkiem Frankiem. Powietrze było dość mroźne, ale bezwietrzne, to też aura była bardzo miła. Dodatkowo słońce świeciło jeszcze dość mocno, co dodatkowo uprzyjemniało nam rodzinny świąteczny spacer. Kilka metrów od wejścia, dzieci ulepiły bałwanka. Bardzo rozweselał on widok. Po prawie godzinie przyszliśmy wszyscy do domu. Ciotka Dorotka zaraz zaatakowała nas swoim deserem! Każdy wyraził zgodę na zjedzenie . Okazało się, że był to wspaniały sernik na zimno, ze wspaniałymi ciastkami Dr. Gerard. Wcale nie żałowałem, że obiecałem ciotce Dorotce zjedzenie dwóch porcji!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz