środa, 25 stycznia 2017

Świąteczne upominki




   Stół był już nakryty białym lnianym obrusem. Żłobek z siankiem i Dzieciątkiem na samym środku. Obok na talerzu – opłatki. Jednoosobowa „komisja skrutacyjna” w osobie najstarszej córki gospodarzy, policzyła wszystkich uczestników i sprawdziła również, czy jest o jedno krzesło więcej. Zbliżała się już piąta – czyli „five o’clock”. Na tę porę umówieni byliśmy, że się zacznie! Po całym domu roznosiły się charakterystyczne zapachy suszonych grzybów, kiszonej kapusty i smażonej ryby. Do tego, wszyscy byli głodni jak wilki! Co rusz ktoś spoglądał nerwowo na zegarek, ale wszystko odbywało się spokojnie, bo w tym dniu przecież nie wolno się złościć – nawet w najmniejszym stopniu! „Jak w Wigilię się zezłościsz, lub nawet powiesz jakieś złe słowo, to cały przyszły rok będziesz miał zepsuty!” – pamiętam od dziecka, że tak zawsze mówiła mi babcia. W końcu wybiła oczekiwana siedemnasta. Wszyscy zajęli miejsca przy stole. Uszka czekały już w talerzach na barszcz czerwony, który w wazie również przygotowany był na podanie. Wujek Franek spojrzał na niebo i rzekł że możemy zaczynać. Modlitwa, życzenia… I zaczęło się! Jedna, druga, trzecia potrawa… Aż skończyło się – tradycyjnie – na dwunastej. Niemal wszyscy pod sam koniec wzdychali i spoglądali na siebie błagalnym wzrokiem. Później zapalono choinkę, pod którą okazało się, że są prezenty i upominki dla wszystkich! Wujek Franek przyczepił sobie na brodę kawałek owczego futra, na głowę okręcił czerwony ręcznik i przywdział na siebie purpurowy szlafrok ciotki Dorotki. Mikołaj był z niego „jak ulał”! Dzieci natychmiast zainteresowały się zawartością upominków – a najbardziej tą ich słodką zawartością. Były tam różne smaczne ciastka firmy Dr. Gerard - Mafijne Choco, Witam Ciastka na dzień dobry, zwierzaki maślane, zwierzaki wielozbożowe,… Najmłodsi naszego rodu, jakoś wcześniej nie wykazywali ochoty do objadania się podczas kolacji, to zaczęli nadrabiać zaległości teraz! A my znów wszyscy usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy śpiewać kolędy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz