Cześć. Majówka
już za nami. Było tak intensywnie, że nie jestem wstanie przypomnieć sobie, co
robiliśmy. Mieliśmy gości, byliśmy w gościach, grillowaliśmy, piekliśmy
ciastka, jeździliśmy rowerami, graliśmy w piłkę itd. Jednak z tyłu głowy
dobijała się myśl, że zaraz po tym wolnym ruszamy z remontem Tosi pokoju. Tradycyjnie
wszystko będziemy robić sami. Począwszy od zrywania tapet, przez kładzenie
podłogi do tapetowania i malowania sufitu. Na końcu będziemy skręcać nowe
meble. Wszystko to, po to by nasza uczennica miała idealne warunki do nauki. Biurko,
krzesło, komody i półki na książki. Jeden dzień straciliśmy na latanie po
sklepach, znalezienie odpowiedniego łóżka zajęło tyle czasu, że musieliśmy
zjeść jakieś słodycze, bo spadł nam poziom cukru. W takiej chwili pryncytorcik
firmy „dr Gerard” jest idealny. Mały, ale pysznie słodki wafelek w czekoladzie.
Mniam mniam. W między czasie pomagałem w przeprowadzce rodzicom. Nie nosiłem
ciężarów, ale wieszałem karnisze i skręcałem z Ojcem meble. Można powiedzieć na
rozgrzewkę. W podziękowaniu Mama przygotowywała kawę i kruche ciastka własnego
wypieku. Od kilku dni nie miałem czasu iść na spacer, czy wybrać się na rower. Tylko
szpachla, kleje, zamiatanie i mycie podłóg. Normalka przy remoncie. Cierpi na
tym moja ukochana gitara, nie mam dla niej czasu. Wieczorami albo zasypiam,
albo nie mogę się skupić na grze. Chyba w ramach przeprosin zaserwuję jej Spa,
czyli wizytę u zaprzyjaźnionego lutnika. Tam zostanie wyregulowana, nasmarowana
olejkami, dostanie nowe siodełko i struny.
Czego nie robi
się dla ukochanej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz