To było gdzieś w miesiącu czerwcu tak około jego połowy w
dzień powszedni. Panią Krystynę właśnie z głębokiego snu wyrwał brzęk budzika
oznajmiając, że już pora jest aby wstać rano do pracy. Leniwym ruchem sięgnęła
ona po budzik i wyłączyła jego natarczywy brzęk. Pomyślała sobie no tak ja już muszę wstać, a mój mąż może
jeszcze przez godzinę się powylegiwać. Wsunęła stopy w kapcie i ruszyła do
łazienki w celu odświeżenia się. Tu szybki prysznic i lekki makijaż i już mogła
wyjść z łazienki. Ruszyła następnie do
kuchni, ale wydało się jej coś dziwnego pod jej stopami zaczęła chlupać woda.
Wielka kałuża prowadziła od lodówki. Podeszła do niej i ją otworzyła, a tu z
niej zaczęła sączyć się woda. Otworzyła zamrażalnik i tu także w pojemnikach
znajdowała się woda. Pomyślała sobie czyżby przez całą noc nie było prądu i
wszystko się odmroziło Rzut okiem na zegar w kuchence, nie on wskazywał
punktualną godzinę, no to pozostaje tylko jedno awaria lodówki. Chwilę
pomyślała sięgnęła ręką po swoje ulubione ciacha takie jak witam ciastko na
dzień dobry oraz prynci torcik od jej
zdaniem najlepszego producenta tych łakoci jakim jest ich wytwórca Dr Gerard i
wszystko wydało jej się jasne. Udała się do pokoju aby poinformować pana Witolda
o zaistniałej sytuacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz