poniedziałek, 25 czerwca 2018

Ulga w sklepie



   Przenieśliśmy się z Władkiem na przeciwległy róg parku – po przekątnej. Do przejścia w tamte miejsce mieliśmy prawie kilometr. Krokomierz Władkowi wskazał, że zrobił przeszło 1200 kroków. Parno było takie, że choć podmuchiwał południowy gorący wiatr, to w połowie drogi dostaliśmy zadyszki a pot lał się z nas niemiłosiernie. Znaleźliśmy dogodne miejsce. Władek usiadł – a ja poszedłem kupić coś do picia, gdyż tuż po drugiej stronie był sklepik ogólnospożywczy. Przed wejściem do niego ukłonił mi się grzecznie jakiś młody chłopczyk… Dopiero w chwilę później skojarzyłem sobie, że to Mareczek – ten sam któremu na bazarze kupowałem z okazji Dnia Dziecka oraz urodzin ciastka Dr Gerard w całym pakiecie. Ciekawe czy zjadł już wszystkie – albo przynajmniej czy popróbował… A jeśli tak, to które z nich były dla niego najlepsze:
- Mafijne Choco
- Witam Ciastka na dzień dobry
- czekoladki
- pryncytorcik
A może ciastka Jungle czekoladowe lub truskawkowe…? Cofnąłem się z wejścia do sklepu aby zapytać go to, ale zobaczyłem jedynie znikającą sylwetkę malca w oddali. Westchnąłem głęboko, pokręciłem głową – z podziwu że dzieci mają w sobie tyle energii… Nawet w tak fatalną pogodę! Ale przecież jak byliśmy dziećmi, to byliśmy tacy sami. Wiek jednak robi swoje… A w sklepie – było całkiem przyjemnie. Włączona Klima powodowała, że było czym oddychać. W kolejce stało kilka osób. Prawie każdy kupował coś do picia. Zanim zacząłem być obsługiwany, to minęło kilka minut. W tym czasie zdążyłem się nieco schłodzić. Kupiłem trzy butelki wody. Kiedy stanąłem przed wyjściem, to ogarnęło mnie zwątpienie, czy już mam wyjść – czy zaczekać jeszcze chociaż chwileczkę…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz