Witam.
Nie ma to jak czerwcowe dni. Pogoda piękna, słodycze ,,Dr Gerard” pyszne, po
prostu żyć nie umierać. Wczoraj dostałam słodycze od kolegi, były czekoladki i
ciasteczka Mafijne Choco ,,Dr Gerard”. Tak bez jakiejś specjalnej okazji. Tak
myślałam, ale to był mały podstęp. Okazało się , że potem miał prośbę do mnie.
Chciał wypożyczyć mojego męża na cały dzień. Mieli pracować w warsztacie samochodowym.
Zepsuło mu się auto i sam nie mógł sobie poradzić. Nie miałam wyjścia, tym
bardziej ,że ten podarunek w formie ciastek ,,Dr Gerard” bardzo mi smakował.
Pracowali cały dzień, a potem świętowali. Mąż wrócił nad ranem . W jakim stanie
nie muszę pisać. Byłam zła jak osa. Tym bardziej , że kolejnego dnia nie
poszedł do pracy, wziął wolne. Krążyłam po domu jak pszczoła w ulu. Czekałam
kiedy w końcu wyjdzie z łózka. Zajęłam
się obiadem. Nawet nie wiedziałam kiedy wymknął się z domu. Po powrocie w ręku
miał kwiaty i ulubione moje słodycze ,,Dr Gerard”. Kupił mi czekoladki oraz
Mafijne Choco. Jeszcze udawałam złą, ale już mi przeszło. Nie robi tego często
, więc wybaczyłam. Ale powiedziałam, że takie słodycze musi mi przynosić
przynajmniej przez tydzień. Tym bardziej , że nie tylko ja je jadłam. Mąż
chorował cały dzień, i mówił, że długo i na długo ma dość pomagania koledze.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz