piątek, 22 czerwca 2018

Smakosze ciastek



   Siedzieliśmy sobie z Władkiem, czas płynął niemiłosiernie. Ruszył się mocniejszy wiatr a na niebie wisiały coraz to ciemniejsze chmury. Drzewa zaczęły mocniej szumieć a ptaki ożywiły się, zwłaszcza szpaki, kwiczoły i kawki. Jak rozmawialiśmy o łowieniu, przynętach oraz użyciu do robienia ich, ciastek Dr Gerard, to w momencie zmniejszenia zaduchu, poczuliśmy ochotę na przegryzienie czegoś smacznego i wyjątkowego. Przypomniałem sobie, że przecież mam w torbie cały zestaw tych ciastek, kupiony w promocji na targu! Wyjąłem je i rozpakowałem. Były tam: Mafijne Choco, Witam Ciastka na dzień dobry, czekoladki, pryncytorcik. Władek na pierwszy widok aż przełknął ślinkę. Jak zapytałem go – jakie chciałby zjeść na początek, to zastanawiał się dłuższą chwilę, po czym rzekł że w zasadzie to jemu jest to obojętne, bo wszystkie są bardzo dobre. Jak z wielkim zachwytem ochoczo jedliśmy sobie te ciastka, to niemal natychmiast zaczęły zlatywać się ptasie pasożyty – czyli gołębie „dachowce”. Większość z nich, to musiały być młode, niedoświadczone jeszcze i strasznie żarłoczne, gdyż zaczęły chodzić nam po nogach, rękach a nawet po głowie. Trudno było się od nich odgonić. Gdzieś z boku innym osobom mogło się to wydawać śmieszne, ale nam wcale do śmiechu nie było. Na całe szczęście zrobiło się nieco chłodniej a niebo całkowicie pokryło się chmurami. Mogliśmy zatem przenieść się w jakieś inne miejsce, nawet tam gdzie jeszcze przed chwilą niemiłosiernie prażyło słońce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz