Nowa komoda.
Przeglądając ulotkę reklamową z jednej z sieciówek
stwierdziłam, że przyda mi się do sypialni reklamowana komoda z szufladami.
Kolor, wielkość, cena, wszystko w sam raz. Cieszyłam się, że będzie idealnie
pasować do wnętrza. Pojechałam, kupiłam. Przywiozłam wszystko w klapkach,
oryginalnie zapakowane. Poprosiłam koleżankę o pomoc w montażu tego nowego przybytku. Ona ma
doświadczenie w składaniu mebli i odpowiedni do tego sprzęt. No niestety jakość
materiału, z którego wykonana jest ta komoda daje dużo do życzenia. Kolor
okleiny jest faktycznie taki sam jak pozostałe meble w mojej sypialni, ale cała
reszta to nieporozumienie. Już podczas przykręcania prowadnic, płyta, z której
są zrobione boki komody zaczęła się kruszyć. Potem okazało się, że szuflady są
niesamowicie płytkie. Zasugerowałam się frontami i do głowy mi nie przyszło
sprawdzić ich głębokość. Sprawdziłam na wystawionym egzemplarzu skuteczność
prowadnic. A że komoda stała na półce u góry więc nie zauważyłam „wałka” z
pojemnością szuflad. Fronty szuflad są okej, ale na tym koniec. Boki i tył
szuflady jest o dwie trzecie niższy od frontów. Co za tym idzie, szuflady są
bardzo płytkie. Najchętniej oddałabym ją z powrotem, ale obawiam się, że nie
przeżyje rozkręcania. Tak się zdenerwowałam tym nietrafionym zakupem, że
musiałam odreagować w jedyny skuteczny sposób, który zawsze się sprawdza.
Sięgnęłam po zapas słodyczy z firmy Dr
Gerard i z ulgą stwierdziłam, że Filip nie połknął wszystkich czekoladek i
Witam ciastek na dzień dobry. Do tego przygotowałam kawę z kropelką koniaku i
dopiero mogłam normalnie funkcjonować. Nawet zaczęłyśmy z koleżanką żartować,
że na apaszki i rękawiczki wystarczy. Wieczorem wyjdę z psem na spacer, dotlenię się i
kupię kolejną porcję ciasteczek z firmy
Dr Gerard. Okazuje się, że nigdy nie wiadomo kiedy będą bardzo potrzebne,
hehehe. Myślę, że tym razem skuszę się na Mafijne choco i Pryncytorcik. Od razu
humor mi się poprawia, kiedy tylko o tym pomyślę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz