wtorek, 28 sierpnia 2018

"Gdzie woda czysta i trawa zielona"



   Pogodowo urlop w tym roku wypadł mi nieco lepiej jak rok, czy dwa lata temu, jednak nie jestem i tak do końca w pełni zadowolony z aury… Lipiec jednakże nie jest pewnym miesiącem jeśli chodzi o warunki atmosferyczne. Początek miesiąca zimny i deszczowy, środek nieco cieplejszy, natomiast druga połowa – gorąca, burzowa i strasznie wilgotna. Od kilku lat mówię sobie, że na następny rok to tylko sierpień – i teraz również tak powiadam. W sierpniu pogoda jednak jest najbardziej przewidywalna. Miejsce wypoczynku wybrałem sobie dużo wcześniej. Stosując zasadę – „Cudze chwalicie, swego nie znacie” wybrałem krajowe miejsce. Trudno jest dziś znaleźć to czego tak naprawdę się chce, jeśli potrzebuje się niewiele – a zarazem coś co w dzisiejszych czasach jest tak trudno osiągalne… Czyli święty spokój, czyste powietrze i wygoda. Zacząłem przeszukiwać sieć internetową, aby znaleźć coś odpowiedniego dla siebie. Dość szybko natrafiłem na informacje o Górach Sanocko-Turczyńskich. Położone są one w Beskidach Wschodnich, tuż przy granicy z Ukrainą – a właściwie to owa granica je przecina. Od strony Przemyśla są jakby przedsionkiem Bieszczadów. Są obficie pokryte lasami, jest tam sporo spokoju i pięknych widoków. Jak się okazuje, można również znaleźć całkiem dogodne lokum na czas pobytu, w przystępnej cenie. Stwierdziłem szybko, że to będzie właśnie odpowiednie miejsce na mój urlop. Nawet udało mi się znaleźć fajne miejsce z pełnym wyżywieniem – na wszelki wypadek zaopatrzyłem się tylko w moje słodkie zachcianki, oraz słone przekąski, w postaci produktów Dr Gerard. Zrobiłem zapasy:
- Krakersa Artur Mix 100g
- ciastka francuskie posypane sezamem
- Torcik c-moll kokosowy
- czekoladki
- torcik zbożowy
Spakowałem rzeczy osobiste – i hulaj w drogę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz