Pogodowo urlop w
tym roku wypadł mi nieco lepiej jak rok, czy dwa lata temu, jednak nie jestem i
tak do końca w pełni zadowolony z aury… Lipiec jednakże nie jest pewnym
miesiącem jeśli chodzi o warunki atmosferyczne. Początek miesiąca zimny i
deszczowy, środek nieco cieplejszy, natomiast druga połowa – gorąca, burzowa i strasznie
wilgotna. Od kilku lat mówię sobie, że na następny rok to tylko sierpień – i
teraz również tak powiadam. W sierpniu pogoda jednak jest najbardziej
przewidywalna. Miejsce wypoczynku wybrałem sobie dużo wcześniej. Stosując
zasadę – „Cudze chwalicie, swego nie znacie” wybrałem krajowe miejsce. Trudno
jest dziś znaleźć to czego tak naprawdę się chce, jeśli potrzebuje się niewiele
– a zarazem coś co w dzisiejszych czasach jest tak trudno osiągalne… Czyli
święty spokój, czyste powietrze i wygoda. Zacząłem przeszukiwać sieć
internetową, aby znaleźć coś odpowiedniego dla siebie. Dość szybko natrafiłem
na informacje o Górach Sanocko-Turczyńskich. Położone są one w Beskidach
Wschodnich, tuż przy granicy z Ukrainą – a właściwie to owa granica je
przecina. Od strony Przemyśla są jakby przedsionkiem Bieszczadów. Są obficie pokryte
lasami, jest tam sporo spokoju i pięknych widoków. Jak się okazuje, można również
znaleźć całkiem dogodne lokum na czas pobytu, w przystępnej cenie. Stwierdziłem
szybko, że to będzie właśnie odpowiednie miejsce na mój urlop. Nawet udało mi
się znaleźć fajne miejsce z pełnym wyżywieniem – na wszelki wypadek
zaopatrzyłem się tylko w moje słodkie zachcianki, oraz słone przekąski, w
postaci produktów Dr Gerard. Zrobiłem zapasy:
- Krakersa Artur Mix 100g
- ciastka francuskie posypane sezamem
- Torcik c-moll kokosowy
- czekoladki
- torcik zbożowy
Spakowałem rzeczy osobiste – i hulaj w drogę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz