Wszystko co dobre,
to się szybko kończy… Tak też było z moim urlopem. Zadowolony jednak jestem z
tego, że przez dwa tygodnie odpocząłem od miejskich hałasów, które przez cały
rok rozlegają się od samego rana spoza okien. Nierzadko miałem już serdecznie dość
tych ciągłych ulicznych remontów. Warkotu agregatów, hałaśliwego stukania
młotów pneumatycznych, szlifowania, cięcia, walenia ki forów – i jeszcze wielu
innych nieznośnych hałasów. Marzyłem o tym, aby w końcu posłuchać jakichś
naturalnych dźwięków, w naturalnym środowisku. Znalazłem w końcu takie miejsce,
gdzie jest cicho, zielono, spokojnie i przyjemnie. Gdzie są lasy, łąki, czysta
woda w strumykach, gdzie słychać śpiew ptaków i brzęczenie owadów, od których
często trzeba było się oganiać. Jednakże nie były one aż tak dokuczliwe, jak
ciągły uliczny miejski jazgot samochodów, czy sprzętu budowlanego. Dźwięki
natury – takie jak szum lasu lub plusk wody, śpiew ptaków, odgłosy owadów, czy
nawet grzmoty piorunów, nie są tak męczące jak wielkomiejski zgiełk. Głównie
dlatego na czas urlopu staram się wybierać takie miejsca, gdzie jest kontakt z
naturą i spokój. Lubię odpoczywać raz czynnie, raz biernie. Czynnie na przykład
w taki sposób, że wrzucam sobie do plecaka jakieś słodycze, lub słone przekąski
– najlepiej firmy Dr Gerard. Przykładowo:
- Krakersa Artur Mix 100g
- ciastka francuskie posypane sezamem
- Torcik c-moll kokosowy
- czekoladki
- torcik zbożowy
I wyruszam na górską przechadzkę, albo wsiadam na rower i
zwiedzam pobliskie okolice. Natomiast biernie – w ciszy i spokoju czytam książki.
Góry Sanocko- Turczańskie znakomicie nadają się na taki wypoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz