Następnego dnia pojechaliśmy z mężem do pracy. W domu
zapanowały porządki babci. Rano
zorganizowała maluchom wyjście na basen.
Sama też miała strój kąpielowy i z niego skorzystała. Po wyjściu cała trójka
poczuła głód. Wyjęli z plecaka ciastka francuskie posypane sezamem produkcji
dr. Gerarda. Zjedli całą paczkę popili wodą mineralną i zaspokoili na trochę
uczucie głodu. Pojechali tramwajem na
rynek główny Krakowa do sukiennic. Po drodze kupili dwa obwarzanki. Dzieci ugryzły
parę razy, a resztę pokruszyły gołębiom, które ich okrążyły. Koniecznie chciały
wsiąść do bryczki i pojeździć po Krakowie. Nieudolnie babcia tłumaczyła się podwyższoną ceną. Już
rozmawiali z panem, który potraktował ich ulgowo. Obok nich usiadła młoda para
mówiąca po niemiecku. Pół godziny jeździli uliczkami zabytkowego Krakowa. Maluchy były pod wielkim wrażeniem. Po
południu wrócili do domu bardzo zmęczone, ale szczęśliwe. Dawno ich w takiej
radości nie widziałam. Po obiedzie Babcia poszła na króciutką drzemkę. Ja
wyjęłam wcześniej kupione produkty na domowe lody i zaczęłam robić. W pierwszej kolejności spróbowałam
śmietanę 30 procentową czy jest słodka. Dużo zależy od jakości śmietany, bo ona
jest głównym składnikiem. Naszykowałam sobie trzy miski. Do największej wlałam
śmietanę. Do drugiej dałam dwa żółtka z łyżką wody, do trzeciej białka z pół
szklanki cukru i cukrem waniliowym. W każdej misce zmiksowałam składniki.
delikatnie żółtka i białka wsypałam do śmietanki. podzieliłam na pół do jednej
części dałam dwie łyżki kakao. Na przemian wkładałam do pojemnikach po lodach.
Pozostawiłam na całą noc. Następnego dnia maluchy nie mogły doczekać się
lodowego przysmaku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz