wtorek, 21 sierpnia 2018

Po urlopie.


          Witam, serdecznie. Czas urlopu już za mną. Wyjazd zaplanowany zimą, latem udał się w stu procentach. Pogoda była wymarzona. Spędzaliśmy cudowne chwile nad Morzem. Spacerowaliśmy brzegiem przy zachodzie słońca, pluskaliśmy się w falach naszego Bałtyku oraz opalaliśmy się na cudownych plażach. Każdego dnia towarzyszyły nam produkty „dr Gerard”, czasem były to czekoladki innym ciastka francuskie posypane cukrem. Na piesze wycieczki zabieraliśmy słone przekąski. Nie wiedziałem, że jest taki duży wybór, paluszki, krakersy, talarki, zwierzaki, ciastka francuskie. Coś smacznego dla każdego. Ja uwielbiam krakersy i paluszki, moje dzieci również, więc nie mogło zabraknąć nam tych przekąsek. Czekoladki nie wszędzie możemy zabrać, np., gdy jedziemy w słoneczny dzień lub w zatłoczonym autobusie. W takich sytuacjach sprawdzają się krakersy. Wracając do wypoczynku, dzień mieliśmy zaplanowany, rano plaża, przed południem kawa, potem obiad, przed siedemnastą plaża, ok dwudziestej kolacja, następnie zachód słońca, spacer po mieście a dzieciaki salon gier. Dziennie robiliśmy na nogach około piętnastu kilometrów. Czy to jest bierny wypoczynek. Czy to był plażing, smażing? W 35 stopniach w cieniu nie dało się wysiedzieć na plaży. Tropik, tak można to nazwać. Musieliśmy szukać zacienionych miejsc. Dodam, że nad morzem to lubię smażone rybki a nie moje ciało. Po tygodniu, gdy wracaliśmy, miny mieliśmy nie tęgie. Nawet Bałtyk posmutniał, nabrał ciemnych barw i uderzał sztormowymi falami o brzeg. Po kilku godzinach jazdy, byliśmy w domu. Nadal chcieliśmy zawrócić do Rowów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz